Jeszcze zanim wyjedziemy na zagraniczne ferie, warto się odpowiednio ubezpieczyć. W razie wypadku w Polsce możemy liczyć na bezpłatną pomoc ratowników GOPR i TOPR, jednak w innych europejskich państwach sytuacja wygląda inaczej. W wielu krajach to osoba poszkodowana ponosi koszty akcji ratowniczej.
2 tysiące euro za „trzaśnięcie drzwiami”
Koszt takiej akcji to niemała suma, ponieważ sam start śmigłowca jest wyceniany na około 2 tysiące euro – pisze Interia. Każda kolejna minuta lotu powiększa tę sumę. Wraz z opłaceniem opieki medycznej, założenia opatrunku, lekarstw i ewentualnego pobytu w szpitalu wszystko może kosztować nas nawet ponad 10 tysięcy euro. Jeżeli chodzi o samo leczenie, przykładowo we Francji za leczenie złamanej nogi stawki zaczynają się od 100 euro i potrafią dojść nawet do 1,5 tysiąca euro. Podobne ceny możemy spotkać w Austrii czy Niemczech – podaje Interia.
Przed wyjazdem warto więc upewnić się, że nasze ubezpieczenie zawiera pakiet assistance. W razie wypadku zapewni nam on pokrycie kosztów i transportu, i akcji poszukiwawczej. „Najlepszym sposobem na uniknięcie strachu przed niespodziewanymi zdarzeniami jest polisa turystyczna, która będzie zabezpieczeniem przed nieprzewidzianym incydentem podczas zjazdu, jak np. złamanie, stłuczka z innym narciarzem, czy upadek na rampie podczas szaleństwa w snowparku. Jeżeli decydujemy się na kupno polisy turystycznej, to musimy pamiętać, że wielu ubezpieczycieli wymaga określenia, jaki typ sportu będziemy uprawiać. Jest to dla nich bardzo istotne, ponieważ w przypadku uprawiania sportów o podwyższonym ryzyku, jesteśmy dużo bardziej narażeni na szkodę, niż podczas uprawiania mniej ekstremalnych dyscyplin. (…) Ważne, abyśmy jasno określili w ubezpieczeniu swoje stokowe preferencje, ponieważ w innym wypadku nasze warunki ubezpieczenia mogą zostać zakwestionowane” – radzi Interia.
Autor: Maria Staroń