Lekcje tenisa
Anna Lewandowska wróciła do Monachium i spędza czas razem z rodziną. Jak sama przyznaje, czeka ich niezapomniany wyjazd w góry. Zanim jednak wyruszą w podróż, „Lewa” wraz z Robertem Lewandowskim oraz córkami Klarą i Laurą wybrali się na trening tenisa. W jej relacji pojawiły się ujęcia prosto z kortu, gdzie piłkarz ćwiczył ze starszą pociechą coraz to kolejne odbicia rakietą. Trenerka opublikowała także na swoim profilu fotografię, na której sama przygotowuje się do rzutu piłką, unosi ją ku górze i razem z Klarą uczestniczy w zajęciach. W opisie podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat wychowywania dzieci, które, jak tłumaczy, jest procesem, zestawem milionów znaczących decyzji. W poście poruszyła kwestię przenoszenia niespełnionych ambicji rodziców na dzieci.
Jechaliśmy z Klarą na lekcję tenisa. Jej drugą, a moją piątą. Klara ma 4,5 roku, ja 33. Klara polubiła bardzo lekcje tenisa. Czy przypadkiem nie zaczęłam przenosić na nią swoich niespełnionych ambicji? Tyle się przecież o tym mówi. Czy sama wpadłam w tę pułapkę? – zaczyna.
"Chciałabym dać im wszystko, czego sama nie miałam w dzieciństwie"
Anna Lewandowska przytoczyła różnego rodzaju aktywności, które stara się na co dzień proponować starszej córce. Wśród nich pojawiły się zajęcia zarówno sportowe, jak i te związane z nauką języków czy sztuką.
W przedszkolu tu balet, tam karate (wiadomo). Niemiecki, angielski, dodatkowo w domu hiszpański w formie zabaw. Rowerek, pływanie, pianino. W tym tygodniu jedziemy w góry, a ja właśnie googluje trenera Klary… chociaż na te trzy dni. Ah No i teatr raz w miesiącu. Przydałyby się jeszcze jakieś zajęcia ze sztuki… - czytamy na jej profilu. Jak dodaje:
Chciałabym dać im wszystko, czego sama nie miałam w dzieciństwie. Pokazać cały świat, wszystkie możliwości. Ale pomiędzy pokazywaniem a wywoływaniem presji granica jest cienka. Jak jej nie przekroczyć? Chce podsuwać Jej różne aktywności, aby odnalazła swoją pasję. Bo przecież chodzi o to, by podejmowała własne decyzje.
"Bardzo się staram"
„Lewa” podkreśla, że nie jest pewna tego, czy w tym zakresie zawsze udaje się jej znaleźć „złoty środek”. Zaznacza jednocześnie, że stara się i zdaje sobie sprawę z uwagi, którą powinna poświęcać na obserwacje emocji córki.
Nie wiem, czy zawsze udaje mi się znaleźć ten „złoty środek”, ale wiem, że bardzo się staram. Jak każdy rodzic po prostu chcę, by sama poznała i robiło to, co daje jej radość. Dlatego nie naciskam, za to ciągle obserwuję. I mam świadomość, że muszę być uważna na jej emocje. Każdego dnia. Bo wychowywanie to przecież proces, zestaw milionów decyzji… i każda ma znaczenie – kończy.
W sekcji komentarzy rozwinęła się merytoryczna dyskusja, podczas której internauci dzielili się także swoimi spostrzeżeniami, doświadczeniami i odniesieniami do tekstu opublikowanego przez trenerkę.
Autor: Małgorzata Durmaj