Arek Kocik z „Królowych życia” na Instagramie
Arek Kocik dołączył niedawno do ekipy reality show „Królowe życia” i od razu zaczął wzbudzać spore zainteresowanie publiczności. Fani ekscentrycznego biznesmena ze Szczecina śledzą jego losy nie tyko na ekranach telewizorów, ale i w sieci. Bohater programu TTV chętnie chwali się swoim „królewskim” życiem na Instagramie, gdzie obserwuje go już blisko 140 tysięcy osób. Jednak nie zawsze wiodło mu się tak dobrze. Jak wyznał w jednym z wywiadów, zaczynał od nagrywania i sprzedawania na targu kaset wideo. Później parał się wieloma innymi zajęciami, jednak fortuny dorobił się dopiero na deweloperce.
To nie jest łatwe zajęcie dla mięczaków
– stwierdził w rozmowie „Wini x Megakot” na YouTube.
Arek Kocik pochował cztery swoje partnerki
Kocik we wspomnianym wywiadzie pokusił się o odważne stwierdzenie. Pytany o to, jaki zawód poleciłby tym, którzy nie mają na siebie pomysłu, jako „zawód przyszłości” wskazał grabarstwo. „Król życia” jest przekonany, że najwięcej pieniędzy można zarobić na wykonywaniu „niewygodnych zawodów”.
Ludzie szukają wygodnych zawodów w spokojnych klimatach, a tam nie ma kasy
– powiedział Winiemu.
W nawiązaniu do tematu podzielił się także osobistym wyznaniem. Okazuje się, że w życiu nie raz miał do czynienia ze śmiercią. Jak wyznał, cztery jego byłe dziewczyny nie żyją. Co więcej, miał być podejrzewany o zamordowanie jednej z nich.
Zamordowali mi kiedyś dziewczynę. Już z nią wtedy nie byłem… Nawet policja mnie podejrzewała, że to ja ją zabiłem. Oskarżali mnie o zabójstwo, ale potem złapali prawdziwego mordercę. Miałem takie pechowe rzeczy. Inna moja dziewczyna odebrała sobie życie. Ogólnie to… nosiłem pecha. Cztery moje dziewczyny nie żyją. To, co ja wiem, bo nie jestem na bieżąco ze wszystkim
– wyznał w wywiadzie.
Teraz jestem sam
– dodał.
Autor: Maria Staroń