Artur Barciś o propozycji roli w „Miodowych latach”
Artur Barciś, który wcielił się w rolę niezapomnianego Tadzika Norka w rozmowie z Plejadą wspominał, że choć teraz bardzo ciepło myśli o serialu, to kiedy otrzymał propozycję, nie był zbyt pozytywnie nastawiony.
To był dobry czas. Dla nas to było wyzwanie. Na początku bardzo się przestraszyłem. Ale nie tego, że serial będzie kręcony na żywo, z udziałem publiczności. Tylko że to będzie sitcom - w najgorszym tego słowa znaczeniu. Dostałem kasety video VHS od producenta z oryginalnymi odcinkami serialu „The Honeymooners” z lat 50. w Stanach Zjednoczonych. To było tak okropne, że właściwie byłem gotów zrezygnować - wyznał.
W czym tkwi fenomen „Miodowych lat”?
Zapytany o to, co było powodem jego niechęci, wyjaśnił, że obawiał się, że „Miodowe lata” będą przypominały inny sitcom, który nie przypadł mu do gustu i nie chciał być kojarzony z taką produkcją. - To były skecze, aktorzy się wygłupiali. Ja inaczej pojmuję komedię, aktorzy nie mają prawa, nie mogą się wygłupiać. W tamtych czasach był na ekranach taki sitcom „13 posterunek”. Bardzo mi się nie podobał. To było właśnie w tej konwencji, takiego wygłupu, parodii. Dla mnie to było niedobre. Jeżeli „Miodowe lata” miały być takie, to ja nie chciałem mieć czegoś takiego w życiorysie – tłumaczył.
Dodał, że uspokoił go reżyser, który zapewnił, że zrobią to zupełnie inaczej. Artur Barciś podkreśla, że choć widzów bawiły losy bohaterów, ich życie bardziej przypominało dramat. - Na szczęście Maciek Wojtyszko, który miał być reżyserem tego serialu, wyznaje podobne zasady jak ja i zapewnił mnie: „Słuchaj, w ogóle się nie bój. Bo my to zrobimy zupełnie inaczej jak dramat. I to będzie śmieszne”.
Tak tworzyliśmy te postaci, że z ich punktu widzenia tam nic śmiesznego nie było. Tam był permanentny dramat. Oni szybko chcą zarobić jakieś pieniądze, próbują oszukać żony, różnych sposobów się imają, żeby jakoś sobie w tym życiu radzić, ale to wszystko jest bardzo serio i dlatego jest śmieszne – wyjaśnił serialowy Tadzik.
- Dla wielu ludzi to jest serial, który u nich w domu jest codziennie. Oni w ten sposób odpoczywają. Mimo że to było kręcone w trudnych warunkach, dlatego że grać na żywo z udziałem publiczności, to wymagało ogromnej dyscypliny. Co tydzień powstawał nowy odcinek i cały tekst trzeba było znać bardzo dobrze na pamięć, bo nie było improwizacji – dodał.
Autor: Anna Helit