Jim Carrey był o krok od odejścia z roli Grincha! Z pomocą przyszedł specjalista CIA

Niewiele brakowało, by kultowy „Grinch: Świąt nie będzie” stracił swój największy atutu. Jim Carrey był tak wyczerpany pracą na planie, że chciał zrezygnować z roli już po pierwszym dniu. Ratunek przyszedł z zupełnie niespodziewanej strony – aktorowi pomógł specjalista od przetrwania tortur, szkolący agentów CIA. Sprawdź, jak Carrey poradził sobie z ekstremalnie trudną charakteryzacją i co naprawdę działo się za kulisami jednej z najpopularniejszych świątecznych produkukcji.

Jim Carrey, fot. East News/Invision

Film, który stał się symbolem świąt

„Grinch: Świąt nie będzie” to film, który od ćwierć wieku bawi i wzrusza widzów na całym świecie. Ekranizacja książki Theodora „Dr. Seussa” Geisela okazała się nie tylko kasowym sukcesem, ale i jednym z najbardziej rozpoznawalnych świątecznych tytułów. Jednak mało kto wie, jak wielkim wyzwaniem była ta produkcja dla odtwórcy głównej roli.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Hollywood Outbreak (@hollywoodoutbreak)

Jim Carrey wcielił się w rolę Grincha

Jim Carrey, znany z niezwykłej ekspresji i komediowego talentu, postanowił całkowicie wcielić się w postać Grincha. Oznaczało to godziny spędzone w charakteryzatorni, noszenie swędzącego futra, długich na 25 centymetrów palców i specjalnych soczewek kontaktowych, które niemal całkowicie ograniczały pole widzenia. „Kombinezon był zrobiony z niepokojąco swędzącego futra, które doprowadzało mnie do szału przez cały dzień” – wspominał Carrey w wywiadzie dla „Vulture”.

Warunki na planie były tak trudne, że aktor już po pierwszym dniu zdjęciowym był gotów zrezygnować z roli i oddać 20 milionów dolarów gaży. Reżyser Ron Howard przyznał, że widział Carreya leżącego na podłodze z papierową torbą w dłoniach, próbującego opanować atak paniki. Twórcy filmu próbowali ułatwić mu pracę, proponując wykorzystanie efektów specjalnych, ale Carrey pozostał nieugięty – chciał być Grinchem w stu procentach.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Jonathan Caro (@cine.caro)

Pomoc od eksperta CIA

W obliczu kryzysu ekipa filmowa postanowiła sprowadzić na plan Richarda Marcinko – eksperta, który szkolił żołnierzy i agentów CIA w znoszeniu tortur. To on nauczył Carreya technik radzenia sobie z bólem i stresem. „Dał mi całą litanię rzeczy, które mogłem zrobić, kiedy zacząłem wpadać w spiralę. Na przykład uderz się w nogę z całej siły. Miej osobę, której ufasz i uderz ją w ramię. Pal niemożliwą liczbę papierosów” – opowiadał aktor.

Ostatecznie, jednym z najskuteczniejszych sposobów na przetrwanie wielogodzinnej charakteryzacji okazała się… muzyka Bee Gees. „Słuchałem całego katalogu Bee Gees podczas charakteryzacji. Ich muzyka jest taka radosna. Nigdy nie spotkałem Barry'ego Gibba, ale chcę mu podziękować” – dodał Carrey.

Źródło: PAP Life

Autor: Magdalena Łoboda

Komentarze
Czytaj jeszcze: