W czerwcu Justin Timberlake był aresztowany za jazdę po alkoholu
Justin Timberlake to znany amerykański piosenkarz. W czerwcu bieżącego roku artysta został zatrzymany za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Według doniesień serwisu TMZ artysta spędzał wieczór z przyjaciółmi w hotelu w Sag Harbor. Po zakończonym spotkaniu Timberlake wsiadł do pojazdu i odjechał, ignorując po drodze znak stopu, co zaalarmowała policję. Po chwili samochód gwiazdy zaczął zbaczać z drogi, co poskutkowało zatrzymaniem przez stróżów prawa. Piosenkarz odmówił badania alkomatem i ostatecznie został aresztowany. Gwiazdor podobno przyznał się do "kierowania pojazdem w stanie ograniczonej zdolności wynikającej ze spożycia alkoholu", co w amerykańskim prawie uznawane jest za łagodniejszy zarzut niż jazda pod wpływem alkoholu, a tym samym skutkuje znacznie niższą karą.
Rozprawa Justina Timberlake’a
W miniony piątek odbyła się rozprawa, na której rozstrzygnięto zachowanie Timberlake’a. Jak informuje serwis People artysta w ramach kary musi: zapłacić grzywnę w wysokości 500 dolarów i wykonać 25 godzin prac społecznych w wybranej przez siebie organizacji non-profit. Ponadto piosenkarz stracił prawo jazdy na 90 dni i musi złożyć publiczne oświadczenie o niebezpieczeństwach związanych z prowadzeniem pojazdu pod wpływem alkoholu. Kilka minut po zawarciu w sądzie Justin Timberlake zabrał głos w sprawie zagrożeń, jakie niesie ze sobą jazda po pijanemu.
Chciałbym powiedzieć wszystkim oglądającym i słuchającym, nawet jeśli wypiliście jednego drinka, nie siadajcie za kierownicą samochodu. Jest tak wiele alternatyw. Zadzwońcie do znajomych. Weźcie Ubera. Jest wiele aplikacji podróżniczych. Weźcie taksówkę. To błąd, który popełniłem, ale mam nadzieję, że każdy, kto teraz słucha i ogląda, wyciągnie wnioski z tego błędu. Wiem, że ja na pewno… - oświadczył piosenkarz.
Autor: Magdalena Łoboda