List do Roberta Lewandowskiego
Jakub Kwiatkowski był gościem programu "Pogadajmy o piłce" na kanale Meczyki. Dyrektor TVP Sport pracował kiedyś jako team manager i rzecznik prasowy – miał bezpośredni kontakt z Robertem Lewandowskim. Opowiedział historię, która przydarzyła się mu na jednym ze zgrupowań. Do recepcji hotelu przyszedł zasmucony mężczyzna, który zwrócił uwagę Kwiatkowskiego. Dziennikarz podszedł do niego, a ten wręczył mu list z prośbą, aby koperta trafiła właśnie do Lewandowskiego:
To było totalnie absurdalne. Kiedyś na zgrupowaniu był jakiś pan w recepcji hotelowej. Tam kręci się masa osób, które próbują skorzystać na tym, że jest reprezentacja. Podchodzę do niego, to był człowiek w średnim wieku, taki po 50-tce. Miał strasznie smutny wyraz twarzy, prawie łzy w oczach. Powiedział, że ma list do Roberta Lewandowskiego. Pomyślałem sobie: pewnie ma jakieś chore dziecko.
Treść listu oburzyła Lewandowskiego
Jakub Kwiatkowski spełnił prośbę mężczyzny i przekazał piłkarzowi list. Po tym, jak zakończyła się oficjalna kolacja, Robert Lewandowski podszedł do rzecznika z wyraźnym grymasem na twarzy. Okazało się, że tajemniczy mężczyzna postanowił w wiadomości poprosić o spłacenie kredytu we frankach:
Skończyła się ta kolacja, Robert podchodzi, spojrzał na mnie, zostawił ten list i zrobił taką bardzo zniesmaczoną miną. Zapytał: "Co to w ogóle jest?!". Oczywiście nie miał do mnie pretensji, bo to nie ja napisałem. I mówi: "Co ci ludzie mają w głowach'". No i się okazało, że ten człowiek, który wyglądał na inteligentnego, napisał, że ma kredyt we frankach i zapytał Roberta w liście, czy mu go nie spłaci.
Jakub Kwiatkowski dodał, że wyszedł później do recepcji i zapytał mężczyznę:
Nie wstyd tak panu?
Autor: Hubert Drabik