Kinga Rusin o zmiane planów
Jeszcze jakiś czas temu Kinga Rusin podjęła decyzję o zmianie otoczenia. Wyjechała z Polski i rozpoczęła swoją wycieczkę po świecie. Odwiedziła Malediwy, a także Kostarykę, w której, jak się okazuje, postanowiła zostać na dłużej. Dziennikarka przyznaje, że praca zdalna pozwala jej na spełnianie podróżniczych marzeń. Przy okazji jednej z publikacji wyjaśniła, że dłuższy przystanek w kraju Ameryki Środkowej nie był planowany.
Tego nie było w planach! Mieliśmy po prostu ruszyć dalej. Tak nam się tu jednak spodobało, że wczoraj, przez kilka godzin, szukaliśmy domu na dłuższy wynajem. Dlaczego nie! Takiego klimatu, energii, warunków do surfingu i jazdy konnej, świetnych vegańskich knajp, klimatycznych kafejek z genialną kawą i cudownych dzikich plaż nigdzie indziej, w jednym miejscu, nie spotkałam! – przyznała wówczas.
"Ta-dam! Nasz Nowy Dom!"
Spontaniczna decyzja zaowocowała kolejnymi zmianami w życiu prezenterki. Kinga Rusin pokazała swój nowy dom tysiące kilometrów od Polski. Najnowszy kadr ukazuje znaną z telewizyjnych programów prowadzącą, siedzącą nad brzegiem basenu w stroju kąpielowym. W tle rozpościera się nowoczesny budynek. Dziennikarka wyjawiła, jak na nowe „cztery kąty” zareagowała jej mama.
Ta-dam! Nasz Nowy Dom! „A gdzie są ściany?” - zapytała moja mama, kiedy zobaczyła zdjęcia. Nie ma! I to jest najlepsze! No to sobie tu teraz trochę pomieszkamy – czytamy w opisie.
Internauci nie kryją swojego zachwytu. W komentarzach nie brakuje słów uznania i pochlebstw. Reakcje fanów są doskonałym dowodem na to, że nowy dom Rusin szczególnie przypadł im do gustu. Sypią się brawa i gratulacje, a także wpisy z elementem humorystycznym. Obserwatorzy podkreślają, że czekają na więcej tego typu fotografii.
I na brak światła w domu nie można narzekać!;
Gratulacje! Inspirujesz Kinga;
Zazdroszczę na maksa, szczęścia Pani Kingo - mam nadzieję, że parapetówka była;
Zapracowałaś, aby teraz moc odpoczywać;
Prosimy o więcej zdjęć. Nowy dom wygląda pięknie;
Cieszę się Pani szczęściem – czytamy w sekcji komentarzy.
Autor: Małgorzata Durmaj