O krok od tragedii na pasach
Warunki drogowe zimą potrafią być szczególnie niebezpieczne. Na facebookowej grupie "Stop Cham" pojawiło się kolejne nagranie, które powinno skłonić do myślenia zarówno kierowców, jak i pieszych. Na filmie widzimy, jak mężczyzna prowadzący samochód jedzie z dość dużą prędkością. W pewnym momencie na przejściu dla pieszych nagle pojawia się kobieta. Podejmuje on wtedy decyzję o wykonaniu ryzykownego manewru – skręca na przeciwny pas, unikając tym samym czołowego zderzenia. Kierowca w tym samym filmie wyjaśnił, jak całe zdarzenie wyglądało z jego perspektywy. Jednocześnie wiemy, że finalnie zderzył się z kobietą, ta jednak nie odniosła poważnych obrażeń.
"Śmierć na miejscu"
Kierowca przyznał się do przekroczenia prędkości – na drodze z ograniczeniem do 50 km/h, jechał z 57 km/h na liczniku. Wyjaśnił jednak, dlaczego zdecydował się na późniejszy ryzykowny manewr:
Nie trąbiłem, bo bałem się, że piesza w strachu przyspieszy kroku i uderzę ją pionową przednią ścianą Renault Maxity – najprawdopodobniej śmierć na miejscu. Hamowałem w pierwszej chwili, dało to niewiele poza zblokowaniem kół na ułamek sekundy (brak ABS – auto ważyło około 3,4t) i odpuściłem, bo i tak bym nie wyhamował. Postanowiłem wyminąć pieszą lewym pasem i miałem nadzieję, że zwolni lub zatrzyma się w ostatniej chwili, dostrzegając auto.
Mężczyzna wyznał, że zobaczył kobietę dzięki czerwonej torebce – nie miała innych elementów zwiększających jej widoczność na drodze. Niestety finalnie piesza uderzyła w samochód:
Niestety piesza do ostatniej chwili miała odwróconą głowę w przeciwnym kierunku i uderzyła w auto w 3/4 jego długości, po czym odbiła się i upadła na jezdnię. Pomogłem jej wstać i obyło się bez żadnych obrażeń, ale niewiele zabrakło do nieszczęścia. Kobieta stwierdziła, że mnie nie widziała...
Autor: Hubert Drabik