Kora nie żyje
„Z ogromnym żalem i rozpaczą informujemy, że dziś o 5.30 na swoim ukochanym Roztoczu w otoczeniu najbliższych osób, ukochanych zwierząt i wspaniałej przyrody zmarła Kora” – poinformowano w sobotę. Kora, czyli Olga Sipowicz, odeszła 28 lipca 2018 roku w wieku 67 lat po długiej walce z chorobą nowotworową. O jej śmierci powiadomił Kamil Sipowicz.
„Wielka artystka, piosenkarka, poetka, malarka. Wyjątkowa kobieta, żona, matka, siostra, babcia, przyjaciółka. Ikona wolności. Zawsze bezkompromisowa w dążeniu do prawdy. Zaangażowana w ruch hipisowski, w działalność pierwszej Solidarności, w budowę demokracji i ruchy kobiece” – tak o Korze w ostatnim pożegnaniu pisali jej bliscy – „Kora tworzyła pewną epokę, która wraz z jej odejściem kończy się”.
Data i miejsce pogrzebu Kory
We wtorek poinformowano o szczegółach dotyczących pogrzebu zmarłej 28 lipca artystki. Informacje za pośrednictwem oficjalnej strony Kory na Facebooku podał jej mąż, Kamil Sipowicz. W oficjalnym oświadczeniu poinformowano, że pogrzeb wokalistki Maanamu odbędzie się w środę 8 sierpnia 2018 roku o godzinie 11.00 w Domu Przedpogrzebowym na Cmentarzu Wojskowym przy ul. Powązkowskiej 43/45 w Warszawie.
„Bała się śmierci”
Choć choroba artystki nie była tajemnicą, a Kora od lat mówiła o niej otwarcie, jej śmierć i tak była ogromnym szokiem dla fanów, mediów i jej przyjaciół, którzy znali ją od dawna. Jedną z takich osób, które publicznie zabrały głos po śmierci wokalistki Maanamu, był dr Krzysztof Gojdź, lekarz medycyny estetycznej. Korę poznał przed kilkoma laty, gdy ta już chorowała. „Poznałem Korę cztery lata temu, kiedy przyszła do mnie do kliniki wykończona chorobą nowotworową. Walczyła, nie poddawała się, pragnęła żyć” – wspomina lekarz.
Krzysztof Gojdź zapamiętał artystkę jako osobę z ogromną wolą życia. Kora nie ukrywała, że ogromnie boi się śmierci, jednocześnie robiąc wszystko i z całych sił walcząc, by nie wpaść w jej sidła. „Nie chciała umierać. Bała się śmierci, nienawidziła jej. Wypierała ją” – napisał lekarz, wspominając: „Pamiętam rozgrzewającą herbatę przy kominku i „ziółka” w domu na Roztoczu. Kiedy chwyciła mnie za rękę, mówiąc: „Nie chcę umierać, pragnę żyć, jest jeszcze w życiu tyle do zrobienia…”.
Autor: Maria Staroń