Jeden z najbardziej kontrowersyjnych amerykańskich raperów nie żyje. Ciało artysty zostało znaleziono w koncertowym busie. Lil Peep odszedł w wieku 21 lat. Jak donoszą media, śmierć była spowodowana przedawkowaniem narkotyków. Kilkanaście godzin przed tragiczną śmiercią opublikował na Instagramie zdjęcie, na którym zażywał Xanax. Raper nie ukrywał, że jest uzależniony od używek.
Menadżer artysty, Mikey Cortez, kilka godzin temu potwierdził jego śmierć: „Mam złamane serce, jestem zagubiony. Kocham cię, zawsze będzie mi ciebie brakować. Proszę, powiedzcie mi, że to nie jest prawda”.
Lil Peep urodził się w 1996 roku w Nowym Jorku. Jako 14-latek zaczął tatuować swoje ciało. Zmagał się z poważną depresją. Kilka lat temu zamieszkał w Kalifornii, gdzie zaczął tworzyć. Kariera artysty zapowiadała się obiecująco. Jego muzyka nawiązuje stylem do rapu południowoamerykańskiego. Swoją muzyczną twórczość nazywał „emocjonalnym hip-hopem”. Raper zyskał swoją popularność dzięki serwisom Soundcloud oraz YouTube. Największa liczba wyświetleń znajduje się pod piosenkami takimi jak: „White Wine”, „Benz Truck” czy „The Way I See Things”. Lil Peep określał się mianem „emo-rapera” lub „rapera Soundclouda”.
Lil Peep wystąpił 19 września w klubie Hydrozagadka w Warszawie, gdzie promował swój debiutancki album „Come Over When You’re Sober”. Premiera płyty odbyła się w sierpniu.