Olga Frycz kilka miesięcy temu zrezygnowała z gry w "M jak miłość". Wątek jej serialowej postaci, Ali, został zakończony rozwodem z Pawłem Zduńskim i ucieczką z kochankiem do Londynu. To również z nim spodziewała się dziecka. Niedługo po odejściu z serialu Frycz ogłosiła, że spodziewa się dziecka. Dla wielu fanów oczywistym mogło się stać, że powodem opuszczenia obsady "Emki" była właśnie ciąża. Okazuje się, że niekoniecznie. Aktorka ostatnio udzieliła wywiadu dla "Twojego Stylu". W nim gorzkich słowach opowiedziała o pracy na planie. Z wypowiedzi Olgi Frycz wynika, że kulisy powstawania "M jak miłość" wcale nie są tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać.
"Robiliśmy po dziesięć scen dziennie, pracowałam dłużej, niż miałam zapisane w umowie. Aktorki, które mówiły, że mają dzieci i muszą zwolnić nianię, słyszały: 'A co, wyjdziesz z planu? Wielka pani gwiazda?'. Nikt nikogo nie szanował, były wrzaski. Ludzie przychodzili do pracy sfrustrowani, nienawidzili jej, ale bali się odejść, bo dziecko i kredyt. Dostosowywałam się, (...) ale uwierała mnie ta sytuacja. Miałam 30 lat i byłam sfrustrowana. Straciłam radość z grania. W pewnym momencie poczułam, że dostosowywanie sie ma granice. Nie mogę tego robić w nieskończoność, bo tracę szacunek do siebie" – można przeczytać na łamach pisma słowa Olgi Frycz. Aktorka zdradziła też, że zdecydowała się na dołączenie do obsady ze względu na zaciągnięty kredyt na mieszkanie w Warszawie.
Wypowiedź Olgi Frycz zrobiła ogromne wrażenie na Annie Musze, która od wielu lat gra w "M jak miłość". Serialowa Magda zdecydowała się odnieść do słów koleżanki po fachu i opisać, jak z jej perspektywy wygląda praca na planie "Emki".
"Przyznaję – nie zawsze jest kolorowo i nie zawsze jest tak, jakbyśmy sobie to 'wymarzyli'. Ta praca to praca z ludźmi i wśród ludzi! A jak wiadomo bywamy różni. Jedni widzą szklankę do połowy pustą, inni się cieszą, że mają z czego pić. Ja należę do tej drugiej grupy. I choć nie zawsze jest lekko i przyjemnie, i choć mam świadomość, ze jestem częścią korporacji i wielkiej fabryki to muszę powiedzieć, ze są gesty, których się nie zapomina. Przez dwadzieścia kilka lat pracy w tym zawodzie jedynie (!) Tadeusz Lampka, Ilona Łepkowska i Alina Puchała byli tymi, którzy okazali mi zrozumienie i pomoc w trudnych sytuacjach życiowych. Nie wyrzucili mnie z serialu, gdy potrzebowałam odpocząć i daleko wyjechać, z radością przyjęli informacje o moich kolejnych ciążach, a przede wszystkim dali mi poczucie ze mam dokąd wracać! To tak ważne dla matki, która chce, lubi i musi pracować (…) Takich rzeczy się nie zapomina! jak mawia Ilona Łepkowska: 'z niewolnika nie ma pracownika'" – napisała na swoim Instagramie.
Również produkcja ostro odniosła się do tego, co powiedziała Frycz w "Twoim Stylu". Według nich aktorka opowiada "kompletne bzdury":
"Te słowa to kompletne bzdury. Młode mamy mają w naszych kontraktach specjalne zapisy i często dzieci przebywają razem z nimi na planie. Wielu aktorów pracuje w serialu będąc w różnych sytuacjach życiowych, które staramy się rozumieć. Przez 5 lat współpracy aktorka nigdy nie zgłaszała żadnych uwag i skarg – oprócz tego, jak fabularnie toczy się jej wątek – i jesteśmy zaskoczeni takim komentarzem. Pani Oldze życzymy spełnienia w roli młodej mamy i wielu zawodowych wyzwań w przyszłości" – powiedziała magazynowi "Party" Karolina Baranowska z PR serialu.
Sytuacja ta wydaje się dość dziwna. W końcu po co Olga miałaby kłamać na temat tego, jak przebiegała praca na planie serialu "M jak miłość"? Możliwe jednak, że ta sytuacja się rozwinie. W końcu do głosu mogą dojść inni aktorzy, którzy współpracowali w przeszłości lub nadal współpracują z twórcami serialu.
Autor: Natalia Piotrowska