Skrzypce z XVIII wieku za 5 milionów euro
Janusz Wawrowski jest wybitnym polskim artystą, który gra na stradivariusie – jedynym w naszym kraju takim instrumencie. Te skrzypce pochodzą z XVIII wieku, a ich wartość na rynku światowym szacuje się na około 5 milionów euro. Wawrowski jest jedynym użytkownikiem tego niezwykłego instrumentu, który na co dzień przechowywany jest w Zamku Królewskim w Warszawie. Ostatnio muzyk miał okazję wystąpić na polsko-litewskim wieczorze muzyki w Litewskiej Filharmonii Narodowej. Wrócić do kraju chciał liniami LOT, jednak na lotnisku w Wilnie napotkał przeszkodę – nie zezwolono mu wnieść na pokład maszyny niezwykłych skrzypiec. Artysta zdziwił się tym bardziej, że wcześniej mógł podróżować normalnie. Wierzył również, że ten przewoźnik rozumie, jak bardzo wartościowy jest instrument. Kobieta z obsługi naziemnej była jednak nieugięta:
Obsługa naziemna przedstawiła mi dwie opcje: umieścić instrument w luku bagażowym pod pokładem lub zostać w Wilnie; nie wykazując żadnego zrozumienia dla wartości skrzypiec.
LOT się tłumaczy
Janusz Wawrowski był pewien, że skrzypce zniszczą się w luku bagażowym. Opisał skandaliczne zachowanie kobiety z obsługi:
Na moje tłumaczenie, że to instrument za kilkanaście milionów złotych powiedziała, że jej to nie interesuje. Powiedziałem, że ten instrument w luku bagażowym na pewno ulegnie zniszczeniu, a ona na to, że „zobaczymy”.
Artysta podjął decyzję o opuszczeniu lotniska. Tym samym jego bilet lotniczy za 2 tysiące złotych przepadł. Wawrowski wrócił do Warszawy autokarem, a podróż zajęła mu 8 godzin. Portal Fly4Free poprosił PLL LOT o komentarz do tej sytuacji. Okazało się, że całe zajście jest winą niedoświadczonego pracownika:
W tym konkretnym przypadku mało doświadczony pracownik firmy handlingowej, obsługującej PLL LOT, podjął błędną decyzję na podstawie faktu, że futerał ze skrzypcami nie zmieścił się w tzw. przymiarze bagażowym. Jest nam niezmiernie przykro z powodu zaistniałej sytuacji. Dokonamy zwrotu za niewykorzystaną część biletu oraz dołożymy wszelkich starań, aby tego typu sytuacje nie miały miejsca w przyszłości.
Futerał miał przepisową wielkość
Najciekawsze jest to, że futerał z instrumentem mieścił się w wymiarach dla bagażu podręcznego. Ważył niecałe 6 kilogramów (LOT dopuszcza 8 dla bagażu podręcznego), a jego łączne wymiary nie przekraczały przepisowych 118 centymetrów. Muzyk potraktował całą sytuację jako pretekst do podjęcia problemu ogólnego – doskonale wie, że artyści mają problem z zabraniem instrumentu na pokład samolotu:
Nie jest to pierwszy raz, gdy my muzycy musimy mierzyć się z niezrozumieniem obsługi linii lotniczych, z jak cennym przedmiotem mamy do czynienia. Instrument to nie tylko narzędzie. To przedłużenie ciała muzyka, spędzamy z nim setki, jak nie tysiące godzin.
Zawód muzyka wiąże się z ciągłym podróżowaniem. Drodzy muzycy, bardzo proszę - opiszcie swoje historie związane z niewpuszczaniem Was na pokład samolotu i udostępniajcie ten post. Nagłośnijmy wspólnie takie sytuacje oraz nasz sprzeciw, aby pokazać, że takie wydarzenia nie powinny mieć miejsca.
Autor: Hubert Drabik