Od języka polskiego, przez matematykę, aż po języki obce nowożytne – na początku maja maturzyści wejdą w wir egzaminacyjny. Na nich czekają nie tylko arkusze z zadaniami, ale i surowe zasady dotyczące tego, co mogą zabrać ze sobą do sali.
Oprócz długopisów i linijek, niezbędnych do rozwiązania zadań, na liście znajdują się także przedmioty zakazane, takie jak telefony czy smartwatche. Te urządzenia muszą pozostać poza salą – najlepiej w specjalnej, szkolnej skrytce.
Nigdy nie wnoś telefonu do sali egzaminacyjnej!
Nauczyciele przypominają co roku, że nawet nieświadome wniesienie telefonu może skończyć się dla maturzysty katastrofą. Według obowiązujących zasad każda osoba przyłapana z telefonem czy smartwatchem natychmiast traci szansę na dokończenie egzaminu, który zostaje unieważniony.
Co więcej, zdający w takiej sytuacji będzie mógł ponownie przystąpić do oblanego egzaminu dopiero w kolejnym roku. Jeśli taka wpadka zdarzy się maturzyście na teście z przedmiotu podstawowego, to oznacza to automatycznie oblanie matury. Zdający nadal ma jednak możliwość zdawania pozostałych przedmiotów w bieżącej sesji.
Takie sytuacje zdarzały się już w przeszłości. Nie było litości
Historia, która wydarzyła się 7 lat temu, doskonale ilustruje, jak łatwo można stracić wszystko przez chwilę nieuwagi. Pewna maturzystka, przekonana, że zostawiła telefon w torebce, przez pomyłkę zabrała go ze sobą do sali egzaminacyjnej. Niefortunnie telefon nie był nawet wyciszony. Gdy w trakcie egzaminu rozległ się dźwięk przychodzącego SMS-a, komisja nie miała wyboru – praca maturzystki została unieważniona.
Warto więc pamiętać, że podczas matur najlepszym przyjacielem zdającego jest długopis, a nie telefon. A jeśli już nie możesz się bez niego obejść, upewnij się, że pozostaje on poza zasięgiem. Przynajmniej do momentu wyjścia z sali egzaminacyjnej. Pamiętaj, lepiej dmuchać na zimne, niż potem płakać nad rozlanym mlekiem... czy raczej nad unieważnionym egzaminem!
Autor: Hubert Wiączkowski