Bezpański pies miał przy sobie emocjonalną notatkę
Pod koniec sierpnia wolontariusze z amerykańskiej organizacji, pomagającej porzuconym zwierzętom, znaleźli błąkającego się po mieście psa. Zwierzę snuło się w okolicy schroniska w Atlancie, prowadzonego przez fundację LifeLine Animal. Przy sobie miało nieco pobrudzoną kartkę. Okazało się, że to odręcznie napisany list. Jego autorką była właścicielka czworonoga. Wiadomość od tajemniczej kobiety poruszyła pracowników przytuliska. Postanowili opublikować ją w Internecie.
Zdjęcie listu zostało udostępnione na facebookowym profilu organizacji LifeLine Animal. Jego treść wzruszyła tysiące internautów. Z słów byłej opiekunki psa wynikało, że została zmuszona do oddania go do schroniska. Sama straciła mieszkanie i nie była w stanie zapewnić pupilowi odpowiednich warunków. Została też bez środków na jego utrzymanie.
Proszę, nie oceniajcie mnie tylko na podstawie tego jednego czynu. Jestem po prostu człowiekiem, który stara się zrobić wszystko, co najlepsze dla mojego szczeniaka
– napisała bezdomna Amerykanka.
Próbowałam znaleźć mu nowy dom i szukać opiekunów. Nie mogę utrzymać jego ani siebie. To jedyny sposób. Wiem, że ty, który go znalazłeś, zabierzesz go i będzie bezpieczny. Jest kochany, bardzo dobrze wychowany i wyszkolony
– dodawała.
Właścicielka podała także imię psa, jego wiek, status szczepień, a nawet wyliczyła ulubione smakołyki i zajęcia. Okazało się, że uroczy zwierzak to ośmiomiesięczny Milo.
Wolontariusze zareagowali na wiadomość
Emocje, jakie wypływały ze słów kobiety, wpłynęły na wolontariuszy ze schroniska. Postanowili opublikować w sieci list otwarty do nieznanej byłej opiekunki czworonoga.
Znaleźliśmy twojego psa dokładnie tam, gdzie go zostawiłeś, w bezpiecznym miejscu
– rozpoczęli apel pracownicy schroniska.
Pomyśleliśmy o tym, jak musiałaś się czuć, pisząc tę wiadomość, gdy zostawiałaś ukochane stworzenie. Narażenie się na pogardę i publiczny osąd, kiedy próbowałaś zrobić to, co wydawało ci się najlepsze dla Milo, to akt odwagi. Dzięki twojej notatce wiedzieliśmy, jak piesek ma na imię, ile ma lat, że przyjaźnił się z innymi psami i kotami, i że jest bardzo wyraźnie kochany
– pisali przedstawiciele organizacji LifeLine Animal.
Wolontariusze mieli nadzieję, że dzięki sile Internetu, uda się dotrzeć z wiadomością do bezdomnej kobiety. W swojej odezwie zaproponowali jej pomoc i zagwarantowali opiekę nad Milo. Z udostępnionej pod postem aktualizacji wynika, że nadal nie udało im się znaleźć tajemniczej mieszkanki Atlanty. Na razie szczeniak trafił do tymczasowych opiekunów. Propozycja pomocy ciągle jest w mocy.
Autor: Katarzyna Krzyżak-Litwińska