Ujawnione zostały wyniki badań toksykologicznych, które przeprowadzono tuż po śmierci Prince'a. Do tej pory mówiło się, że artysta zmarł z przedawkowania opioidów, do których zalicza się między innymi kodeina, morfina i heroina. Takie informacje przekazał serwis BBS News za pośrednictwem "urzędnik amerykańskiego organu ścigania" agencji Associated Press. Badania wykazały, że do zgonu przyczyniła się inna substancja.
Prince w chwili śmierci miał w organizmie wysokie stężenie fentanylu, bardzo silnego środka przeciwbólowego, który jest jednym z najniebezpieczniejszych środków przeciwbólowych oraz anestezjologicznych dostępnych na rynku. Stosuje się go niezwykle rzadko, najczęściej przy uśmierzaniu bólu w najwyższym stadium nowotworu. Fentanyl jest nie tylko silnie uzależniający, ale również bardzo łatwo go przedawkować. W niektórych przypadkach wystarczyły 3 mikrogramy na litr krwi by doprowadzić do śmierci. U Prince'a stwierdzono o wiele większe stężenie leku we krwi. Wynosiło ono 67,8 mikrogramów na litr krwi, zaś w wątrobie stężenie wynosiło aż 450 mikrogramów na kilogram. Według Associated Press, muzyk najprawdopodobniej zażył lek doustnie parę godzin przed zgonem.
Dotychczas wiadomo było, że w domu wokalisty znaleziono bliżej nieokreślone silne leki przeciwbólowe. Nie było pewnym, czy Prince je zażył. Policja ujawniła, że receptę na nie przepisał dr Michael Schulenberg na dzień przed śmiercią muzyka. Radar Online podaje, że obecnie trwa śledztwo, w jaki sposób Prince wszedł w posiadanie tak silnego środka. Wyniki mają być utajnione.
Autor: Natalia Piotrowska