Aleksandra Sarna z „Rozmów w toku” przeszła metamorfozę
Prowadzone przez Ewę Drzyzgę „Rozmowy w toku” były programem talk-show emitowanym przez stację TVN w latach 2000-2016. Jedną z osób, które regularnie się w nim pojawiały w rolach ekspertów, była psycholożka Aleksandra Sarna. Po zniknięciu show z anteny specjalistka przeniosła się ze swoją działalnością do internetu. Dziś jest niezwykle aktywną użytkowniczką mediów społecznościowych i ma za sobą spektakularną przemianę.
43-letnia Aleksandra Sarna prowadzi dziś własny profil na Instagramie, gdzie pokazuje, jak obecnie wygląda jej życie. Psycholożka, której udało się zrzucić 70 kilogramów, jest bardzo bezpośrednia w kontaktach ze swoimi obserwatorami. Nie ukrywa, że swoją metamorfozę po części zawdzięcza również operacjom plastycznym i zabiegom medycyny estetycznej. Dawna gwiazda „Rozmów w toku” ma za sobą m.in. powiększenie biustu oraz lifting twarzy.
Człowiek się zestarzał to makijaż mu robią skalpelem
– napisała pod jednym ze zdjęć na Instagramie.
Można starzeć się z godnością. Ale osobiście wolę z chirurgią plastyczną
– dodała żartobliwie pod innym.
Psycholog z „Rozmów w toku” o swojej przemianie
Kiedy o przemianie ekspertki z „Rozmów w toku” zrobiło się głośno w mediach, Aleksandra Sarna zdecydowała się napisać na ten temat nieco więcej. Na instagramowym profilu 43-latki ukazał się obszerny post, w którym odniosła się ona do zarzutów, jakoby jej metamorfoza wynikała z braku samoakceptacji.
Szanowni państwo, samoakceptacja nie oznacza braku prawa do zmian. Szczególnie jeśli na szali jest życie i zdrowie. Choroba otyłościowa, z która walczę od zarania, jest paskudna. Sprawia, że człowiek jest poniżany, upokarzany i obwiniany za jej objawy w postaci nadmiernej masy ciała. Po schudnięciu zostaje wam masywny nadmiar skóry. Nadal wyśmiewany i upokarzany. A w tym wszystkim jest człowiek
– zaczęła.
Jestem psycholożką. To nie znaczy, że nie mam swoich emocji, to nie znaczy, że nie mam swoich problemów, to nie znaczy, że np. depresja ominęła mnie szerokim łukiem. To oznacza tylko, że jestem również człowiekiem. Który czasem sobie doskonale radzi, a czasem wcale nie. Który się śmieje, płacze, kocha, bywa szczęśliwy, a czasem cierpi
– podkreśliła.
Na koniec zwróciła się do internautów z apelem. Zapewniła też, że nie pozwoli odebrać sobie radości z nowego wyglądu.
Od onkologa nie wymagacie czystej historii chorobowej, nie wymagajcie ode mnie bycia robotem. Nie będę wam wciskać, że schudnięcie jest łatwe – to historia głodu, cierpienia, bólu. A nowymi cyckami cieszę się jak głupia i nie dam sobie tej radości zabrać
– podsumowała.
Autor: Maria Staroń