Mężczyzna "zmarł" po pobycie w szpitalu
Baltazar Lemos, 60-letni ceremoniarz pogrzebowy z miasta Kurytyba w Brazylii (największego ośrodka polonijnego w tym kraju), postanowił sfingować własną śmierć i przeprowadzić pewien eksperyment socjologiczny. Na pomysł wpadł po jednej uroczystości, jaką prowadził. W ostatnim pożegnaniu zmarłego brały udział jedynie dwie osoby. Mężczyzna chciał przekonać się, kto pamiętałby o nim po jego śmierci.
60-latek bardzo starannie przygotował swój "zgon". Najpierw za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował, że źle się czuje i przebywa w szpitalu w São Paulo. Następnego dnia w lokalnych gazetach pojawił się nekrolog z jego nazwiskiem.
Uczestnicy stypy wpadli we wściekłość
W dniu pogrzebu pojawiło się wielu znajomych „zmarłego”. W czasie pogrzebu nic nie wskazywało na to, że uroczystość jest mistyfikacją. Oszustwo wydało się dopiero na stypie. Nagle wśród żałobników pojawił się „nieboszczyk”. Swoim wtargnięciem na spotkanie wywołał nie lada zamieszanie. Emocje były ogromne. Niektórzy nie dowierzali, ale jak podaje The Guardian, wielu żałobników wpadło we wściekłość.
Jednego dnia byłem bardzo smutny, a drugiego ogromnie oburzony
— powiedział mediom stary przyjaciel, który nie chce mieć już nic więcej wspólnego z Lemosem.
Nie on jeden odwrócił się od „żartownisia”. Swój nietuzinkowy pomysł 60-latek tłumaczył ciekawością. Chciał sprawdzić, jak będą zachowywać się bliscy na wieść o jego zgonie. Zastanawiał się też, ile osób pojawi się na „ostatnim” pożegnaniu. Eksperyment przyniósł nieoczekiwany rezultat. Ceremoniarz już „za życia” stracił wielu przyjaciół. Chciał dać nauczkę krewnym, ale to ostatecznie on padł ofiarą swojego planu.
Autor: Katarzyna Krzyżak-Litwińska