USA. Niedźwiedź zaatakował turystkę
Do zdarzenia doszło 6 lipca 2021 roku w miejscowości Ovando w Montanie. Podczas wycieczki rowerowej, w której towarzyszyła jej siostra, emerytowana pielęgniarka zdecydowała się spędzić noc pod namiotem. Ten rozbiła nad brzegiem rzeki Blackfoot, na tyłach miejscowego muzeum. Jej towarzyszka spała wówczas w pobliskim hotelu. Niedaleko kempingu 65-latki znajdywało się obozowisko Joe oraz Kim Cole'ów, których kobiety poznały w trakcie wyprawy.
Około godz. 3:08 nad ranem przy namiocie Lokan pojawiło się wspomniane wyżej zwierzę. Turystka zwróciła się po pomoc do sąsiadów, którzy zaczęli hałasować i ostatecznie pomogli jej przegonić osobnika. Z okolicy obozowiska usunięto jedzenie. 65-latka wyciągnęła także puszkę specjalnego gazu na dzikie zwierzęta. Mimo że Cole'owie zaproponowali, aby kobieta przeniosła się do hotelu, ta zdecydowała się wrócić do namiotu.
Nie stwierdzono "żadnych wyraźnych oznak życia"
Funkcjonariusze podkreślają, że ok. godz. 4 nad ranem obozowicze usłyszeli odgłosy ataku. Joe Cole wyszedł na zewnątrz i jak tłumaczył w rozmowie ze służbami, zobaczył, jak niedźwiedź "skakał w dół i w górę" po namiocie Lokan. 65-latka doznała „poważnych obrażeń głowy, szyi, ramion i pleców” – czytamy w sporządzonym raport.
Pierwsi ratownicy próbowali ją reanimować. Nie stwierdzono jednak „żadnych wyraźnych oznak życia”.
Kobieta zmarła natychmiast
Powodem miały być odniesione w wyniku ataku obrażenia. Służby podają, że jego przyczyną były z kolei pozostawione w namiocie i jego pobliżu jedzenie, przybory toaletowe, a także wyczuwalny dla zwierząt zapach po pikniku z okazji amerykańskiego Dnia Niepodległości 4 lipca.
Badanie DNA miało potwierdzić, że ten sam osobnik zaatakował niedługo później okoliczny kurnik. Ostatecznie zwierzę zostało uznane za zagrażające bezpieczeństwu publicznemu i zastrzelone przez miejscowe służby.
Źródło: The Guardian / BBC
Autor: Małgorzata Durmaj