Gekon w chilli
Kevin Cuthbert z Walii otwierał zakupy spożywcze zrobione przez swoją żonę. Absolutnie oniemiał po tym, jak otworzył paczkę papryczek chilli importowanych z Hiszpanii. W środku zauważył małego gekona. Szybko zdał sobie też sprawę, że zwierzę wciąż żyje. Próbował jeszcze ratować jaszczurkę, kupił świerszcze i zapewnił jej wysoką temperaturę. Jak podaje "Mirror", gekon niestety nie przeżył:
Chilli pochodziło z Hiszpanii, ale gekon przetrwał przechowywanie w chłodni i zamknięcie w torbie. Próbowałem mu pomóc, ale się nie udało.
Żona Kevina powiedziała dla "Mirror", że o wszystkim dowiedziała się w rozmowie telefonicznej:
Zrobiłam drobne zakupy za około 30 funtów, kupiłam też torbę wielokrotnego użytku, a że byłam spóźniona z odbiorem dzieci ze szkoły, szybko wrzuciłam wszystko do torby. Coś w niej (w paczce chilli – przyp. red.) widziałam, ale myślałam, że to kawałek tektury czy coś takiego i nie zwróciłam na to zbytniej uwagi. Pojechałam odebrać brata z pracy, a mąż zadzwonił do mnie i zapytał, gdzie robiłam zakupy. Przesłał mi zdjęcie tego, co znalazł. Pomyślałam: "O Boże". Kazałam mu wyrzucić wszystko do kosza.
Firma odpowiada
Wyrzucenie zakupów było konieczne – para obawiała się bakterii, które mógł przenieść ze sobą gekon. Kobieta poświęciła nawet kilka godzin na dokładne wysprzątanie kuchni. O całym incydencie powiadomiono oczywiście producenta papryczek, który oficjalnie odniósł się do sprawy:
Rygorystyczne kontrole obróbki i jakości świeżych owoców i warzyw sprawiają, że bardzo rzadko do naszych produktów przedostają się tacy pasażerowie na gapę.
Firma jest ponoć w stałym kontakcie z parą, która natknęła się na gekona.
Takie przypadki mogą się niestety zdarzać. Również w Polsce mieliśmy podobne sytuacje – jeden z klientów znalazł w mieszance sałat... żabę.
Autor: Hubert Drabik