Nie żyje Witold Sadowy
Związek Artystów Scen Polskich wskazał, że Sadowy był przez całe swoje życie związany z warszawskimi teatrami. Najpierw jako aktor Teatru Rozmaitości, Polskiego, Komedii, Nowego, Ateneum i Klasycznego, a od lat, jako widz, recenzent, pasjonat.
ZASP przypomniało, że zadebiutował w 1945 roku na deskach Teatru Miasta Stołecznego Warszawy, w miejscu dzisiejszego Teatru Powszechnego na Pradze, rolą szesnastoletniego Florisa w "Burmistrzu Stylmondu" Maurice’a Maeterlincka.
"Po świętach Bożego Narodzenia 1988 roku, Teatr Rozmaitości, który wystawiał "Gałązkę rozmarynu" Zygmunta Nowakowskiego z Witoldem w roli austriackiego Feldmarszałka, stanął w ogniu. Ten pożar w pewnym sensie zakończył jeden rozdział jego życia, otwierając przed nim nową drogę. Zamienił scenę na fotel widza i recenzenta, oddając się pasji pisania o teatrze, sztuce i aktorach, z początku na łamach Życia Warszawy w cyklu "Wspomnienia zza kulis", a od niemal dwudziestu lat w dziale "Pożegnań" Stołecznej Gazety Wyborczej wspominając kolegów" - napisano w komunikacie.
Związek poinformował, że 7 stycznia 2020 r., na scenie Teatru Ateneum, Sadowy obchodził swoje setne urodziny połączone z promocją książki jego autorstwa - "Przekraczam setkę". To kolejna pozycja po wcześniejszych tomach: "Teatr, plotki, aktorzy", "Za kulisami i na scenie", "Ludzie teatru. Mijają lata, zostają wspomnienia".
"Czas który minął" mieliśmy okazję poznać podczas promocji w Związku Artystów Scen Polskich, który wdzięczny za wieloletnią współpracę obdarował go zaszczytnym tytułem Członka Zasłużonego - dodano.
"W dniu swoich ostatnich urodzin, podczas których specjalnie dla niego wystąpili artyści kilku pokoleń, widząc salę teatralną pełną przyjaciół, był promienny, radosny i szczęśliwy. Zapowiadał też kolejną książkę. Wydawało się, że spokój, cisza i otaczająca zieleń Domu Artystów w Skolimowie, dokąd zdecydował się przeprowadzić na wiosnę tego roku, będzie sprzyjała skupieniu przy wystukiwaniu kolejnych rozdziałów. Plany pokrzyżowała pandemia, przez którą zamknięto sale koncertowe i teatry, jego naturalne środowisko, które dawało mu napęd do wszelkich działań i aktywności" - wskazano.
ZASP podkreślił, że Sadowy jeszcze w maju br., był pełen wigoru. "Ale chwilę później zaczął tracić chęć do pisania i coraz częściej powtarzał, że i do życia. Dzisiaj się dokonało... Żegnaj Kochany Przyjacielu!" - podsumowano.
Witold Sadowy zdecydował się na coming out
W styczniu 2020 roku Witold Sadowy skończył 100 lat. W związku z tym postanowiono nagrać reportaż z okazji tego wyjątkowego jubileuszu. Sadowy zdecydował się wówczas na publiczne wyjawienie długo skrywanego sekretu. Oznajmił, że jest homoseksualny, a jego wieloletnim partnerem był przedsiębiorca Jan Ryżow. Mężczyźni byli w związku od 1942 roku, aż do śmierci Ryżowa w 1996 roku. 100-letni aktor i publicysta wspominał swoje życie prywatne na łamach magazynu „Viva!”.
[Leon Schiller — przyp. red.] nazywał mnie Wsadowym, bo byłem gejem, ale wtedy o homoseksualizmie się nie mówiło tak jak teraz. Zresztą, co ludzie o tym wiedzą? Czasem wystarczy przytulenie. Ja się nie puszczałem, miałem całe życie swego Janka i byłem z nim szczęśliwy. Kochaliśmy się. Janek był inżynierem i jednym z dyrektorów dużej firmy. Znał języki, jeździł za granicę. Kiedy był stary i schorowany, opiekowałem się nim do końca – wyjawił Witold Sadowy.
Autor: Urszula Głowiś