Kradzież danych
Grubman Shire Meiselas & Sacks to amerykańska kancelaria prawna, z której usług korzysta wiele sławnych osób. W maju hakerzy z grupy REvil włamali się do systemu informatycznego firmy i wykradli ponad 200 GB danych dotyczących klientów kancelarii. Wśród nich były informacje dotyczące m.in. Lady Gagi, Madonny, czy Bruce'a Springsteena. Teraz hakerzy twierdzą, że posiadają także informacje dotyczące Donalda Trumpa.
Miliony dolarów okupu
Początkowo cyberprzestępcy zażądali od Grubman Shire Meiselas & Sacks opłaty w wysokości 21 mln dolarów w zamian za niepublikowanie danych, które wykradli. Kwota okupu wzrosła jednak do 42 mln dolarów po tym, jak hakerzy odkryli, że posiadają dane, które kompromitują urzędującego prezydenta USA. Grożą, że w przypadku nieotrzymania pieniędzy, będą tworzyć aukcje, na których sprzedadzą dane obciążające klientów kancelarii.
Co tydzień (idąc alfabetycznie nazwiskami) będziemy sprzedawać na aukcji dane klientów. Dane te zostaną zakupione albo przez same gwiazdy, przez różne media w celu szantażu lub po prostu życzliwe osoby o dobrych intencjach. Nie obchodzi nas to. Najważniejsze, że dostaniemy pieniądze. Niezależnie od tego – ludzie zaczną mieć problemy
- czytamy w oświadczeniu grupy REvil
Donald Trump ma się czego obawiać?
Na potwierdzenie swoich słów, o posiadaniu kompromitujących informacji o prezydencie Stanów Zjednoczonych, hakerzy postanowili opublikować te mniej szkodliwe. W tzw. dark necie, czyli części internetu wykorzystywanej przez przestępców i hakerów, opublikowali oni dokumenty biznesowe Trumpa, które nie obciążają go w żaden sposób. Kancelaria Grubman Shire Meiselas & Sacks utrzymuje, że prezydent USA nie był ich klientem i nie zapłacą przestępcom okupu. Specjaliści ds. cyberbezpieczeństwa także uważają, że groźby grupy REvil są blefem.
Autor: Konrad Lubaszewski