Kociak o imieniu Georgi zniknął na kempingu podczas letnich wakacji w 2008 roku. Należał do rodziny, która przyjechała do Szkocji z Anglii. Poszukiwania pupilka zakończyły się niepowodzeniem i Brytyjczycy powrócili do domu na południe wyspy ze złamanym sercem.
Nie mogli posiąść się ze zdumienia, gdy 12 lat później Georgi się odnalazł i to w tym samym miejscu. Natrafiono na niego podczas gruntownego sprzątania kempingu, które odbyło się po zakończeniu lockdownu spowodowanego koronawirusem. Potwierdził to odczyt z chipa, który kot miał wszczepiony w karku.
Rozpoczęto poszukiwania. Numer telefonu właścicieli okazał się już nieaktualny, ale e-mail zadziałał. Niestety po tylu latach kot stał się de facto dzikim kotem. Przez cały ten czas żywił się na śmietnikach i jadł z ręki turystów. Nie powróci już do swych pierwotnych właścicieli. Zostanie w Szkocji pod opieką tamtejszej ligi ochrony zwierząt.
Źródło: Bogdan Frymorgen/RMF24