Początkowe obawy
Na początku epidemii niewiele osób mogło przewidzieć taki obrót spraw. Salony rowerowe planowały zaciskanie pasa, a osiągnięcie obrotów z ubiegłego roku wydawało się niemożliwe.
Izolacja i to, jak wiele czasu spędzaliśmy przez ostatnie tygodnie w domach, sprawiły, że Polacy ruszyli na zakupy. Wiele salonów odnotowuje wzrosty sprzedaży, w porównaniu z poprzednimi latami, sięgające nawet 80%. Jedyne obawy, jakie teraz mają to te, czy rowerów wystarczy dla wszystkich chętnych.
Nie jestem zaskoczony boomem na rowery. Po długim pobycie w czterech ścianach, czujemy głód ruchu. Rower to fantastyczna alternatywa na spędzenie wolnego czasu. Zawsze z zazdrością patrzyłem na inne kraje, gdzie mijałem wielu rowerzystów. A teraz to samo dzieje się w Polsce, więc jestem bardzo szczęśliwy
- powiedział Czesław Lang, były kolarz i organizator Tour de Pologne
Puste magazyny?
Polska znajduje się w czołówce państw europejskich pod względem produkcji rowerów. Mimo to magazyny pustoszeją w szalonym tempie. W hurtowniach zaczyna brakować rowerów, a sprowadzenie ich jest utrudnione ze względu na pandemię.
Największą popularnością cieszą się modele miejskie i MTB, których ceny zaczynają się od 1,5 tys. zł, a kończą na 4 tys. Jeśli planujemy kupić rower w tej cenie, to jest to już ostatni dzwonek. Niedługo ten segment rynku może przestać być dostępny, a na kolejne dostawy możemy poczekać aż do końca wakacji.
Nie mamy już tych najbardziej handlowych do 5 tys. - podkreśla. Zostały głównie mniej popularne, ale przy takim zainteresowaniu najprawdopodobniej i tak zostaną sprzedane. Co wtedy? Jeśli ktoś będzie chciał rower już z kolekcji 2021, to będzie musiał poczekać na niego minimum do sierpnia
- powiedział Marek Bala, szef sklepu z rowerami w Warszawie, w rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl
Autor: Konrad Lubaszewski