Anna Maria Stachoń – córka Piotra Cyrwusa
Anna Maria Stachoń jest córką pary aktorów Piotra Cyrwusa i Mai Barełkowskiej. 31-latka sama jest żoną i matką dwójki dzieci. Wychowuje 8-letniego syna i 6-letnią córkę. Anna, podobnie jak rodzice, pokochała aktorstwo, dlatego zdecydowała się na studia na PWST w Krakowie. Niedawno postanowiła natomiast opowiedzieć o mrocznym epizodzie ze swojej przeszłości, który odcisnął nieodwracalne piętno na jej dotychczasowym życiu.
Córka Piotra Cyrwusa przyznała się do choroby
Anna Maria Stachoń przed kilkoma dniami zdecydowała się na odważne i niełatwe wyznanie. 31-latka przyznała się do choroby. W obszernym, opublikowanym na Facebooku wpisie wyznała, że w przeszłości była uzależniona m. in. od alkoholu. Swoją historią postanowiła podzielić się w drugą rocznicę podjęcia abstynencji.
Dziś są moje drugie urodziny. Dwa lata abstynencji. 730 dni. Tak wolę liczyć, ponieważ moja walka trwa codziennie – przez 24 godziny. Jeśli myślisz, że w uzależnieniu głównym problemem jest alkohol czy narkotyki, to niestety jesteś w błędzie. Problemem jestem ja i moja głowa. Substancja była dla mnie rozwiązaniem
– wyznała córka Piotra Cyrwusa.
Anna Maria podkreśla, że pomimo życia w trzeźwości z chorobą będzie walczyć do końca życia. W swoim wypisie nazywa ją „dożywotnią i śmiertelną”.
Alkoholizm, narkomania nie jest elegancką chorobą. Gdybym miała wybór, to wybrałabym inną. Chociażby taką, która nie koncentruje mnie na ucieczcie właściwie przed wszystkim. Ucieczce przed przeżywaniem emocji, każdej. Ucieczce przed bliskością. Chorobie, w której równocześnie czuję się najgorsza i najlepsza na świecie. Chorobie, która odebrała mi kolory świata, pozostawiając go czarno-białym. Chorobie, która sprawia, że jestem pełna lęków. Która tworzy w mojej głowie nierealne światy, do których pod żadnym pozorem nie powinnam wchodzić. Kilka razy dziennie powtarzam sobie: „twoja głowa kłamie”. Miedzy innymi dzięki temu żyje. Muszę jeszcze dodać, ze jest to choroba dożywotnia i śmiertelna
– opisuje kobieta.
31-latka dodaje, że pomimo trudów, z jakimi musi mierzyć się na co dzień, zaczęła akceptować swoją chorobę.
Coraz bardziej jestem przekonana, że taka właśnie się urodziłam. Że taka właśnie jest moja droga. Dziś paradoksalnie staram się myśleć o tym jak o błogosławieństwie. Ponieważ ta choroba kontrastów popchnęła machinę niesamowitego rozwoju osobistego i świadomości. Urodziłam się na nowo, przechodzę drugi raz przez dzieciństwo, dojrzewanie, wczesna dorosłość. Nie często ma się taką możliwość. Dziś przepełnia mnie wdzięczność. Dziś ta wyobrażeniowa pustka, którą przez lata wypełniałam alkoholem, jest wypełniona miłością. Dziękuje wszystkim, którzy są obecni w moim życiu. Jakkolwiek jesteście, czy daleko, czy blisko, czy wspierająco, czy wręcz przeciwnie. Dzięki wam się rozwijam
– napisała Stachoń.