fot. Gałązka/AKPA
Choć Dorota Wellman wydaje się być w doskonałej formie, okazuje się również często myśleć o rzeczach ostatecznych. Mimo że dla wielu temat śmierci jest wyjątkowo trudny, wręcz przerażający, dziennikarka nie próbuje odsuwać od siebie myśli o końcu swojego istnienia. Woli za to mieć wszystko dokładnie zaplanowane. Wellman zaskoczyła szczerym wyznaniem w magazynie „Viva”, któremu opowiedziała o tym, jak ma wyglądać jej pogrzeb. Prowadząca „Dzień dobry TVN” ma już wszystko dokładnie ułożone w głowie.
Dorota Wellman o swoim pogrzebie
Fakt, że może mieć w pewnym sensie kontrolę nad tym, jak będzie wyglądało jej ostatnie pożegnanie, pozwala dziennikarce oswoić się z wizją końca ludzkiego życia. „Boję się, że jak umrę, to będę tylko czarnym zdjęciem w TVN24, z płonącą świeczką w tle. Ale na mój pogrzeb już nikt nie przyjdzie, bo się znamy na odległość. A ja chcę, żeby na mój pogrzeb przyszli ludzie, których znałam i którzy zechcą mnie odprowadzić w ostatnią drogę. Co więcej, zarządziłam i napisałam wyraźnie, jak mój pogrzeb ma wyglądać. Na moim pogrzebie ma być impreza” – powiedziała w wywiadzie dla „Vivy”.
„Ma być impreza”
Wellman jest charyzmatyczną i radosną osobą. Nie dziwi więc, że chciałaby, by goście na jej pogrzebie bawili się równie dobrze, co w jej towarzystwie – teraz, za życia. „Nikt ma nie płakać, nikt ma nie wygłaszać przemówień i nie mówić, jaka byłam piękna i mądra. Pieprzyć to! Ludzie mają się spotkać, wspomnieć o mnie i napić za to, żebym prostą drogą poszła tam, gdzie trzeba pójść. Uważam, że to naturalne przedłużenie mojego życia towarzyskiego” – stwierdziła dziennikarka. Co więcej, jej zdaniem świetnie w roli „wodzireja” w takim przypadku poradziłby sobie jej wieloletni partner z telewizji, Marcin Prokop. I to właśnie on miał otrzymać od Wellman szczegółowe wytyczne dotyczące jej pogrzebu.