Cenny ładunek i awaria inkubatora
Sześć jaj flamingów z zoo w Atlancie zostało wysłanych samolotem linii Alaska Airlines do innego ogrodu zoologicznego w Seatle. Aby nic im się nie stało podczas sześciogodzinnego lotu, pracownik przewoził je w specjalnym inkubatorze. Jednak w pewnym momencie, ku jego przerażeniu, urządzenie przestało działać. Na szczęście nie został z problemem sam, i pomocy udzielili mu pasażerowie oraz personel pokładowy.
fot. East News
Gumowe rękawiczki i ciepła woda
Stewardessa Amber May, gdy tylko została powiadomiona o problemie, postanowiła szybko improwizować. Znalazła gumowe rękawiczki, które wypełniła ciepłą wodą i położyła wokół jajek. Następnie co jakiś czas wymieniała ciepłe okłady, by utrzymać odpowiednią temperaturę. Inni pasażerowie oferowali swoje szaliki i czapki. Wszystkie te działania przyniosły oczekiwany skutek, i wszystkie jaja dotarły bezpiecznie do celu. Wkrótce wykluły się z nich małe flamingi.
Szczęśliwe zakończenie
Jak czytamy na portalu Interia, Zoo w Seattle postanowiło podziękować stewardesie. Ich rzecznik stwierdził, że gdyby nie jej działanie, jajka nie przetrwałyby tak długiego czasu be inkubatora. Amber May mogła dodatkowo wybrać imię dla jednego ptaka i nazwała go Sunny, na cześć swojej niedawno narodzonej wnuczki. Pozostałe flamingi nazwano: Bernardo, Magdalena, Amaya, Rosales i Gonzo.