Rumuńskie lasy są dużym siedliskiem dla żyjących dziko koni. Zostały tutaj po roku 1989, gdy upadły lokalne spółdzielnie produkcji rolnej. Porzucone zwierzęta zaczęły radzić sobie samodzielnie.
Ta biedna klacz została zauważona w lesie przy delcie Dunaju, na wybrzeżu Morza Czarnego. Wypatrzyli ją obrońcy praw zwierząt, którzy regularnie patrolują tamte tereny i udzielają pomocy poszkodowanym zwierzakom.
Ovidiu Rosu jest lekarzem weterynarii i członkiem organizacji ochrony zwierząt "Cztery Łapy". To on podjął się wykonania tej trudnej akcji. Zwierzę trzeba było najpierw złapac i znieczulić, a potem usunąć jeszcze łańcuch. Metal musiał być bardzo długo ciasno owinięty wokół głowy, zaczął nawet wrastać w ciało. Ból i dyskomfort musiał być nie do opisania.
Nie ustalono skąd wziął się łańcuch. Przypuszcza się, żę pierwotnie musiał znajdować się na szyi zwierzęcia. Akcja przebiegła bardzo sprawnie. Udało się go zdjąć, opatrzyć rany i wyczyścić je. Potem było jeszcze kilka dni pod obserwacją, na szczęście wszystko goi się bez infekcji.
Nagranie z oswobodzenia klaczy trafiło na YouTube. Uwaga! Sceny te nie należą do najprzyjemniejszych!