Prawo zwyczajowe i protokoły królewskie potrafią być bardzo zawiłe i niekoniecznie mające jakiekolwiek logiczne uzasadnienie. Z pewnością takimi zaskakującymi nowinkami są te związane z zakazem jedzenia czosnku w obecności królowej czy noszenia butów na platformie, które według monarchini są nieeleganckie. Jedną z zasad panujących na królewskim dworze jest ta, której "ofiarą" padł mąż Elżbiety II – książę Filip. Mężczyzna nie może się cieszyć bowiem tytułem "króla". Jest na to wyjaśnienie.
Książę a nie król Filip
Sprawa zawiłej tytulatury jest prosta – miano króla według tradycji przypada jedynie mężczyznom, którzy dziedziczą koronę. Książę Filip natomiast posługuje się tytułem, który w pełni brzmi "książę małżonek". Określenie to zarezerwowane jest jedynie dla mężczyzn wchodzących do rodziny królewskiej. Tytuł taki wprowadzono z myślą o uchronieniu królowej przed rządnym władzy mężem, który mógłby próbować podważyć pozycję monarchini jako samodzielnej głowy państwa, a także oczekiwać uznania pozycji obu małżonków za równoważną. Oznacza to tyle, że miano "księcia małżonka" ma podkreślać jedynie funkcję reprezentatywną męża. Inaczej zasady działają w przypadku kobiet. Te w momencie intronizacji męża dziedziczą rangę, stając się królowymi.