hity na MAXXa
hity na MAXXa

M jak miłość: Ilona Łepkowska odpowiedziała Kacprowi Kuszewskiemu! Aktor wyjaśnia sytuację

Wokół "M jak miłość" jest ostatnio sporo dymu. Wszystko za sprawą szokujących wypowiedzi Olgi Frycz i Kacpra Kuszewskiego, którzy odeszli z obsady serialu. Aktorzy niemal zgodnie przyznali, że panujące tam warunki pracy nie są tak kolorowe, jak to, co widzimy na ekranach telewizorów. O ile produkcja zdecydowała skomentować słowa Frycz stwierdzeniem, że opowiada "kompletne bzdury", tak w przypadku Kuszewskiego głos zabrała sama Ilona Łepkowska. Scenarzystka ostro opowiedziała aktorowi. Ten w odwecie zdecydował wytłumaczyć, co miał na myśli.

Choć obecnie trwa wakacyjna przerwa w emisji "M jak miłość" to wokół samego serialu jest głośno. Wszystko za sprawą Olgi Frycz, która jako pierwsza wypowiedziała się negatywnie o warunkach panujących na planie "Emki", a także Kacpra Kuszewskiego. Aktor, który przez 18 lat wcielał się w Marka Mostowiaka, wyjawił, jakie praktyki stosowane są wobec pracujących przy produkcji TVP. Według jego relacji, wiele osób zmuszonych jest do zawierania umów o dzieło czy zakładanie własnych działalności, co sprzyja nadużyciom ze strony producentów. 

Kuszewski o pracy na planie "M jak miłość"

"Ludzie w ekipie filmowej są albo zatrudnieni na umowy o dzieło albo mają własną działalność gospodarczą, co powoduje, że prawo pracy ich nie obejmuje. Dzień pracy ekipy trwa 12 godzin, często zdjęcia są w sobotę, a nawet zdarza się, że w niedzielę, więc te sześć dni po 12 godzin. Z czego dzień zdjęciowy liczy się od rozpoczęcia zdjęć do momentu zakończenia. Zdjęcia mamy często poza Warszawą, trzeba liczyć jeszcze spakowanie się czy charakteryzację, ale też na dojazd na plan, skąd niektórzy muszą jeszcze wrócić do domu... (...) Wielu członków ekipy jest wynagradzanych za dzień pracy, czyli jeśli nie przyjdą do pracy, bo np. zachorują, to nie dostaną pieniędzy" – wyznał "Plejadzie" Kuszewski.

To nie jedyne rzeczy, które kuły w oczy aktora. Według niego, dla aktorów normą jest spotykanie zestresowanych i przemęczonych osób, które w obliczu całej sytuacji czują się bezradnie i zwyczajnie godzą się na warunki, które panują w pracy:

"Mają poczucie, że nie mogą narzekać i nie mogą walczyć o swoje prawa, bo są zatrudnieni na taki rodzaj umów, że można im podziękować i zatrudnić kogoś innego, kto nie będzie marudził. No więc nikt nie marudzi, tylko wszyscy zaciskają zęby i pracują. Od wielu lat zastanawiam się, jak to jest możliwe i jak to może być legalne..." – zdradził Kuszewski, jednocześnie dodając, że "tempo pracy jest tak duże, że czasami okazuje się, że mamy nagranych tyle odcinków na zapas, że producent decyduje, że teraz będzie miesiąc przerwy dla wszystkich". Pracujący na planie mają się dowiadywać o takich sytuacjach na dwa, trzy tygodnie przed faktem. 

"Zawiodłam się na nim"

Aktor, tak samo jak Olga Frycz, doczekał się odpowiedzi ze strony twórców "M jak miłość", a dokładnie od samej Ilony Łepkowskiej. Scenarzystka w rozmowie z "Faktem" nie szczędziła ostrych słów. Najwyraźniej nie mogła zdzierżyć, że kolejna osoba, z którą współpracowała przez lata, wbija jej nóż w plecy. Wyznała między innymi, że jest zawiedziona postawą Kacpra Kuszewskiego.

"Postawa pana Kacpra Kuszewskiego mnie zdziwiła. To nieeleganckie i nie fair w stosunku do ludzi, z którymi pracowało się aż 18 lat. Przez tyle czasu nie był taki krytyczny, a dopiero po odejściu wypowiada się w tym tonie? Zawiodłam się na nim" – stwierdziła Łepkowska, dodając, że "szaleńcze tempo pracy i stres jest wszędzie w tej branży", a "M jak miłość" nie jest "wyjątkowe". – "Zarabiamy więcej niż przeciętni ludzie, więc nie dziwmy się, że musimy ciężej pracować. Ten serial jest już tyle lat na antenie i dzięki niemu aktorzy mają stabilną, stałą pracę, więc chyba warto się z tego cieszyć" – dodała.

Kuszewski "nigdy nie narzekał na swoją pracę"

Kacper Kuszewski nie pozostał słów Łepkowskiej bez swojego komentarza. Serialowy Marek Mostowiak zdecydował wyjaśnił, co miał na myśli, wypowiadając się w negatywny sposób o swojej już byłej pracy. Z oświadczenia, które pojawiło się na profilu aktora na Facebooku, wynika, że dotyczy nie samych aktorów, a ekipę, która codziennie pracuje nad tworzeniem kolejnych odcinków "M jak miłość".

"I tu uwaga: mówiąc o ekipie filmowej absolutnie NIE MIAŁEM NA MYŚLI AKTORÓW, którzy pracują na zupełnie innych zasadach, za dużo wyższe stawki i przede wszystkim nie codziennie, a tylko kilka dni w miesiącu. Ja miałem na myśli EKIPĘ, czyli operatorów kamer, dźwiękowców, oświetlaczy, garderobiane, charakteryzatorki, rekwizytorów, obsługę planu, kierowców i jeszcze wielu innych ludzi, którzy pracują na planie codziennie, 5-6 dni w tygodniu, po 12 godzin i więcej, na mrozie, w deszczu i w upale, często wstają o 4:30 rano i wracają do domu o 21:00. Pracują na ogół na umowę o dzieło, nie dostają więc pieniędzy, gdy chorują lub gdy ogłaszany jest urlop, ZUS muszą płacić sami a zwolnić ich można bez żadnej odprawy z dnia na dzień. Zabrałem głos w ICH sprawie, a nie w swojej" – wyjaśnia Kuszewski, dodając, że "nigdy nie narzekał na swoją pracę, bo musiałby chyba na głowę upaść". Wyznał, że "M jak miłość" zawdzięcza popularność, karierę i dobre zarobki.

Aktor podzielił się również swoimi wrażeniami związanymi z osobami pracującymi na planie serialu:

"To cudowni, serdeczni ludzie, którzy kochają tę robotę i dają z siebie wszystko. Zawsze okazywali mi sympatię i pełne wsparcie, jestem im za to ogromnie wdzięczny i uważam, że zasługują na trochę lepsze warunki pracy".

Jednocześnie Kacper Kuszewski zdementował też sensacje, jakie podawał "Super Express" odnośnie zarobków aktora, a także ofert pracy w produkcjach Polsatu. Według informatora Kuszewski miał rzekomo dostawać 3 tysiące złotych za odcinek. Gazeta twierdziła też, że Polsat zaoferował mu pracę na planie "W rytmie serca", a także przygotowuje specjalnie dla aktora nową produkcję.

Oceń ten artykuł 0 0