Tawny Willoughby dorastała w małym mieście w amerykańskim stanie Kentucky. Jak przyznaje, dla niej i jej rówieśników, opalanie było "czymś naturalnym" i "na porządku dziennym". Z solarium korzystała cztery, a nawet pięć razy w tygodniu.
Nie sądzę, by ktoś w młodym wieku myślał o przyszłości i o tym, że może dostać raka skóry - dodaje.
Kobieta przebadała się kilka lat temu, po tym jak u jednej z jej szkolnych koleżanek zdiagnozowano czerniaka. Okazało się, że i ona ma zmiany skórne wskazujące na nowotwór. Miała 21 lat. Do dziś co 6-12 miesięcy chodzi do dermatologa, gdzie pozbywa się zmian skórnych wywołanych zdiagnozowanych u niej rakiem podstawnokomórkowym, a także płaskonabłonkowym. Ostatnio serię zabiegów przeszła w kwietniu. Zdjęcia z terapii opublikowała na Facebooku opatrując je komentarzem: Jeśli ktoś potrzebuje odrobiny motywacji, by nie wylegiwać się w solarium i na słońcu. Amerykanka podkreśla także: Nie pozwól, by przez chęć opalania nie zobaczyć, jak dorastają twoje dzieci. Teraz sama muszę zmierzyć się z tym strachem, bo mam 2-letniego synka - podkreśla.
Internauci pogratulowali kobiecie odwagi.