"Mayday". Marcin Dorociński zagrał z międzynarodowymi gwiazdami kina!
Marcin Dorociński w ostatnich miesiącach wziął udział w wyjątkowym projekcie. Jak sam przyznał, praca nad filmem "Mayday", była spełnieniem jego marzeń. W ubiegłym tygodniu zakończono zdjęcia w Budapeszcie. A fani czekają na premierę produkcji z Polakiem, którą zaplanowano na 2025 rok.
Teraz aktor podzielił się wspomnieniami z ostatnich tygodni. Opowiedział nie tylko o współpracy z hollywoodzkimi gwiazdami. Dorociński zdradził, co czuł, gdy dowiedział się, że dołączy do międzynarodowej obsady i zagra u boku Kennetha Branagha ("Wallander", "harry Potter i Komnata Tajemnic", "Dunkierka", "Morderstwo w Orient Expressie", "Oppenheimer", "Henryk V"). Podzielił się szczerym wyznaniem:
"Jest taki aktorski Olimp, na którym siedzą najwięksi. Ci którzy zmienili oblicze teatru i którzy wpisali się na stałe w historię aktorstwa i mają tam swoje miejsce koło Sir Laurenca Oliviera czy Sir Aleca Guinnessa. Ci, co wzruszali pokolenia widzów, ci, którzy reinterpretowali Szekspira, ci którzy dali mu nowe życie. Są takie rzeczy na niebie i ziemi… I na tym aktorskim Olimpie obok Oliviera i Guinnessa siedzi Sir Kenneth Branagh".
Kiedy dowiedziałem się, że zagram z nim w filmie, to wstrzymałem oddech - raz, dwa trzy: oddychaj głęboko Marcin - mówiłem sobie. Musiałem się uszczypnąć. I nie powiem. Kolana mi zmiękły. W gardle zaschło. Ale było wspaniale.
Dziś na Instagramowym profilu opublikował selfie z planu, na którym towarzyszy mu Kenneth Branagh.
Marcin Dorociński i Kenneth Branagh. "Kolana mi zmiękły. W gardle zaschło. Ale było wspaniale"
W swoim wpisie Marcin Dorociński, który może pochwalić się bogatym dorobkiem zawodowym i rolami zarówno w polskich, jak i zagranicznych produkcjach, nie potrafił ukryć emocji. Wyznał, że początkowo nie dowierzał w to, że jego zawodowe marzenia się spełniają.
"I są takie spotkanie aktorskie, o którym nie śniło się mnie - bo nie miałem śmiałości, bo myślałem - Jak to? Ja? Gdzie? Kiedy? Dlaczego?" - napisał przyznając, że nawet jemu zdarzają się chwile nieśmiałości. Kończąc, wyraził wdzięczność i polecił fanom, by nigdy nie przestawali marzyć.
To był największy zaszczyt mojej kariery. Wielkie wzruszenie, jeszcze większe emocje. Grać z takim partnerem to choć przez chwilę dotknąć tego wymarzonego Olimpu. Bo są takie rzeczy na niebie i ziemi...
Marzcie! Bo warto!
Autor: Katarzyna Solecka