Glasheen był właścicielem kopalni złota w Papui Nowej Gwinei. Jego majątek przed laty wyliczano na 28 milionów dolarów. Fortunę stracił jednak w 1987 roku, w wyniku krachu na giełdzie. Wówczas zostawiła go także żona. Po latach poznał inną kobietę, która namówiła go na wyjazd "gdzieś z dala od cywilizacji". Tak trafił na bezludną wyspę, znajdującą się nieopodal Australii.
Nowa partnerka nie polubiła jednak mieszkania na wyspie i odeszła od Glasheena. Były milioner postanowił jednak zostać. Dziś jedynym towarzyszem 73-latka jest pies Polly. Czasami też odwiedzają go turyści, raz spotkał się z nim znany aktor Russell Crowe. Glasheen przyznaje, że często czuje się samotny. "Chciałbym znaleźć kogoś, kto chciałby tu ze mną mieszkać, albo żeby kilka pań odwiedziło mnie parę razy w roku - powiedział. Pomimo braku wielu dogodności współczesnej technologii, były milioner nie tęskni za cywilizacją. Chcę tutaj umrzeć. To moje niebo na ziemi" - mówi 73-latek. "Nie ma żadnej rutyny, każdy dzień jest inny. Robię to, co chcę, a nie to co muszę robić"- dodaje.