Chciałbym zaprosić wszystkich do dyskusji na temat tego, w jakim stanie jest teraz Poczta Polska. Państwowa firma kurierska mierzy się obecnie z licznymi problemami, ale z naszej perspektywy oczywiście najistotniejszym jest czas doręczenia przesyłek, a także to, czy w ogóle zostaną doręczone...
Gdzie się podziały moje ważne dokumenty?
To pytanie zadaje sobie od ponad miesiąca, a w zasadzie od 12 marca – to właśnie wtedy po raz pierwszy nadano do mnie wspomniane wcześniej dokumenty, które wysłał do mnie jeden z urzędów. List podobno miał do mnie trafić już 15 marca, ale listonosza jak nie było, tak do tej pory wciąż się nie pojawił. Od tego czasu do dziś codziennie sprawdzam po kilka razy skrzynkę pocztową i dotychczas nie znalazło się w niej żadne awizo dotyczące listu poleconego z urzędu.
Czekam, czekam, czekam... I nic się nie dzieje. I tak aż do środy, 27 marca. Wówczas zaglądam do skrzynki i znajduję awizo. Oczywiście niemal od razu idę na pocztę, ale – ku mojemu zdziwieniu – do odbioru nie były wspomniane wcześniej dokumenty, ale inny list z uczelni. Tradycyjnie przy okienku zadałem pytanie, czy "coś jeszcze może do mnie jest", sprawdzając to zarówno po imieniu i nazwisku, jak i po adresie. Obsługująca mnie urzędniczka mówi, że nic więcej do mnie nie było.
Po świętach dosłownie opadła mi szczęka
W trakcie minionych świąt Wielkanocnych z wiadomych względów nie interesowałem się wspomnianą przesyłką. Jednak nie ukrywam, że zaczynałem się trochę niecierpliwić, bo przecież dokumenty zostały wysłane ponad 3 tygodnie temu. Zadzwoniłem więc do urzędu, który przekazał mi numer śledzenia listu. Jakie było moje zaskoczenie, gdy system pokazał mi, że... przesyłkę dwukrotnie próbowano doręczyć, a dzień wcześniej zwrócono ją do nadawcy.
Poszedłem to oczywiście wyjaśnić na poczcie. Tym razem urzędniczka przy okienku widziała wspomniany list w systemie, ale mogła jedynie rozłożyć ręce, bo odesłano go już do nadawcy. Oczywiście, nie winiłem jej za to, bo dostarczanie listów nie należy do zakresu jej obowiązków.
Jak wcześniej wspomniałem – codziennie sprawdzałem skrzynkę i znalazłem w niej tylko awizo dotyczące innego listu. Na dodatek pracuję zdalnie, a w dniach doręczenia – czyli 15 i 25 marca – byłem w domu. Jak to się stało, że aż dwa awiza nie trafiły do mojej skrzynki? Tego już na poczcie nikt nie był w stanie mi wytłumaczyć.
Zastanawiający jest jeszcze fakt, że – według systemu – druga próba doręczenia miała nastąpić o godz. 6:56. Nie żebym nie lubił wstawać wcześnie rano, ale wydaje mi się, że raczej nigdzie listonosz tak wcześnie nie zaczyna chodzić po domach.
Tak podobno miało wyglądać doręczenie dokumentów z urzędu, fot. Materiały prywatne
Próba druga. Czy tym razem doczekam się dokumentów?
Zaczynam w to szczerze mówiąc wątpić. W urzędzie (tym wysyłającym dokumenty) wyjaśniłem sprawę, że konieczna będzie kolejna wysyłka, bowiem coś ewidentnie poszło tu nie tak. Dokumenty miały zostać nadane w ubiegły poniedziałek, 8 kwietnia. Jeszcze kilka dni temu dzwoniłem do urzędu, który poinformował mnie, że list nawet nie został jeszcze wysłany z oddziału poczty.
Gdy piszę ten artykuł, mamy 16 kwietnia. Po raz kolejny sprawdziłem skrzynkę i nie znalazłem w niej ani awizo, ani jakiegokolwiek śladu po istotnych dla mnie dokumentach. Na szczęście wkrótce będę w mieście, z którego są wysyłane dokumenty, więc po prostu odbiorę je osobiście. Niemniej całą sytuację uważam za skandal, gdyż chodzi o korespondencję z urzędem, a nie zwykły list od znajomego do znajomego.
Zaraz ktoś zapyta, czy złożyłem reklamację. Oczywiście, że tak. Dotychczas jednak nikt na nią nie odpowiedział, a przynajmniej do momentu publikacji tego tekstu.
Musimy poważnie porozmawiać o Poczcie Polskiej
Dlaczego? Bo to spółka Skarbu Państwa, na którą przede wszystkim łożymy z naszych podatków, a jej obecne funkcjonowanie pozostawia wiele do życzenia. Niestety to niejedyna wpadka państwowej firmy, z którą mierzyłem się w ostatnich miesiącach. Jeszcze w lutym z niewiadomych przyczyn zaginął mój list z nową kartą debetową, którą wysłał do mnie bank. Ponownie musiałem się z tym namęczyć, bowiem konieczne było... zamknięcie dotychczasowej kartę i zamówienie nowej. To kolejne kilka dni zbędnego czekania.
Poczta Polska ma obecnie wiele problemów, ale jak wiadomo – ryba psuje się od głowy. Dopóki nie zostaną wprowadzone zmiany, takie jak modernizacja infrastruktury informatycznej, przyspieszenie obsługi petentów w placówkach czy po prostu dogonienie konkurencji, tak będzie tylko gorzej. Jeśli nic się w tym zakresie nie zmieni, to Poczta Polska dalej będzie tracić zaufanie w oczach społeczeństwa, a prywatne firmy kurierskie będą tylko otwierać szampana.
Bo będąc szczerym, korzystanie z usług Poczty Polskiej jest teraz dla mnie tylko przymusem, bowiem urzędy i banki nie oferują obecnie innej formy wymiany korespondencji.