100 kilometrów – przez taką odległość trwał pościg policji za kierowcą suzuki grand vitary. W minioną środę około 5;00 rano w Dwikozach pod Sandomierzem (woj świętokrzyskie) funkcjonariusze podjęli się próby zatrzymania kobiety w ramach rutynowej kontroli pojazdu, jednak gdy ta nie zareagowała ani na sygnały dźwiękowe, ani świetlne, zdecydowali ruszyć w pościg.
Pościg nie był prosty, nie tylko dlatego, że warunki pogodowe były niesprzyjające, ale również dlatego, że kierowca wodził za nos policjantów z kilku jednostek i omijał blokady drogowe. Kobietę udało się w końcu zatrzymać w Podgórze przed Radomiem. Pościg odbył się zatem na 100-kilometrowym odcinku. Uciekającym okazała się trzeźwa 38-letnia mieszkanka z Warszawy. Paulina D. jest w tej chwili w policyjnej izbie zatrzymań. Funkcjonariusze czekają na wyniki badań jej krwi. Nie wiadomo, dlaczego nie zatrzymała się na wezwanie policjantów.
Kobieta usłyszała aż trzy zarzuty. Ten najpoważniejszy zarzut dotyczy niezatrzymania się do policyjnej kontroli. Od czerwca jest to przestępstwo, za które grozi nawet pięć lat więzienia38-latka usłyszała także zarzut znieważenia policjantów i naruszenia ich nietykalności cielesnej.
Jak donosi reporter RMF FM Grzegorz Kwolek, pościg trwał tak długo z powodu trudnych warunków na drogach. Policjanci nie chcieli bowiem narazić nikogo na niebezpieczeństwo.
"Było to nad ranem, nawierzchnia drogi była lekko śliska. Policjanci nie chcieli, żeby ten pojazd wjechał do jakiegoś rowu czy też uderzył w drzewo" - powiedziała naszemu dziennikarzowi Paulina Mróz z sandomierskiej policji.
Prokuratura nie ujawnia treści zeznań. Jak dowiedział się wczoraj nasz dziennikarz Grzegorz Kwolek od sandomierskiej policji, 38-latka nie przyznaje się. Odpowie z wolnej stopy. Musi jednak stawiać się co kilka dni na komisariacie policji w Warszawie.