Kasy samoobsługowe – założenia kontra rzeczywistość
Jak podaje BBC, coraz częstszym widokiem w brytyjskich supermarketach jest długa kolejka zdenerwowanych klientów czekających do kas samoobsługowych, z których tylko kilka działa, a samotny i przemęczony pracownik biega od jednego stanowiska do drugiego, na szybko starając się naprawić usterki.
fot. Shutterstock
Kasy samoobsługowe miały w teorii sprawić, że zakupy, kasowanie i płacenie będą dla klientów szybsze i przyjemniejsze i nie będą oni już musieli stać w długich kolejkach, czekając, aż kasjerka skasuje wszystkie produkty i odliczy resztę. Właściciele wielkich sklepów liczyli z kolei, że maszyny pozwolą im na ogromne oszczędności i zwiększenie zysków. W końcu po co płacić sześciu osobom za skanowanie produktów i branie gotówki, skoro kupujący może zrobić to sam.
Ale okazuje się, że wiele sieci sklepów, które wcześniej mocno inwestowały w te urządzenia, zaczęło się z tego wycofywać i przyznawać, że będą musiały przemyśleć na nowo swoją strategię.
Problemy i ograniczenia technologii
Przede wszystkim nie wszyscy klienci wiedzą, jak korzystać z tego urządzenia i potrzebują pomocy. Ale zdarza się też, że kasa po prostu przestanie działać lub zablokuje się i pracownik sklepu będzie musiał ją naprawić. Pojawia się też problem w przypadku sprzedaży produktów, których nie mogą kupić nieletni. System nie jest sam w stanie zweryfikować wieku i asystent musi podejść i zobaczyć dowód i zezwolić na kontynuację. To wszystko sprawia, że proces z szybkiego zmienia się w powolny, a pracownik, który w teorii miał go tylko monitorować, staje się niezwykle przepracowany.
Brak spodziewanych zysków
Profesor Christopher Andrew, wykładowca na Drew University w USA, oświadczył dla BBC, że projekt nie dostarczył tego, co obiecywano. Firmy, jak twierdzi, spostrzegły, że klienci wciąż potrzebują pomocy podczas korzystania z kas lub że będą oni dokonywać kradzieży. Z tego powodu sklepy zorientowały się, że wcale nie oszczędzają, ale tracą pieniądze.
fot. Shutterstock
Okazało się bowiem, że wprowadzenie kas samoobsługowych nie doprowadziło wcale to wzrostu zysków i wielkich oszczędności, ale wiele sklepów odnotowało wręcz straty. Przede wszystkim montaż tych urządzeń jest drogą inwestycją, która się nie zwróciła. Klienci wciąż potrzebowali pomocy przy zakupach, więc firmy i tak musiały zatrudniać asystentów. Doszła do tego duża awaryjność, która skutecznie spowalniała zakupy i frustrowała kupujących. Marzenia o bezproblemowym i gładko przebiegającym procesie bez ingerencji pracowników okazały się nie mieć potwierdzenia w rzeczywistości.
Polska na tle zachodnich krajów
Jak na razie nie zanosi się na to, że kasy samoobsługowe całkowicie znikną z wielkich sklepów, choć można zauważyć, że coraz częściej dostrzegają one problemy z ich funkcjonowaniem. Ale co to oznacza dla przyszłości tych urządzeń w Polsce? Powyższych obserwacji dokonano w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, więc nie oznacza to, że to samo na pewno stanie się w naszym kraju. Wręcz przeciwnie, wiele polskich sklepów coraz chętniej je instaluje. Czy więc okaże się, że w Polsce będą one miały świetlaną przyszłość, czy wkrótce u nas pojawią się te same problemy, co na zachodzie? Czas pokaże.
Autor: Jan Olbratowski