Jeśli kiedykolwiek zgłosiliście na Facebooku post ewidentnie naruszający standardy społeczności, a platforma stwierdziła, że nie widzi w nim nic złego, to nie jesteście sami. Założyciel portalu Niebezpiecznik.pl przekonał się o tym na własnej skórze i postanowił podzielić się z szerszą publiką tym, jak absurdalnie działa moderowanie treści w serwisie.
Fałszywa strona z oszustwem "wisiała" przez kilka dni
Piotr Konieczny kilka dni temu zauważył, że na Facebooku działa fałszywa sklepu komputerowego, pod przykrywką której przestępcy promowali swoje oszustwo. Mimo zgłoszeń ze strony eksperta (i nie tylko), platforma nie usunęła wspomnianego fanpage'a. Założyciel "Niebezpiecznika" postanowił więc zaapelować o to publicznie, mając na uwadze, że jego post może dotrzeć do osób odpowiedzialnych za polską wersję "fejsa".
Wiem, że czytają mnie osoby z polskiego Facebooka. Moglibyście, proszę, w końcu zdjąć fałszywy fanpage jednego z popularnych sklepów komputerowych, który od 3 dni scamuje (oszukuje - przyp. red.) Polaków? Tak, ten, co wam już go setki osób zgłosiło
– napisał.
Reakcja Facebooka na wpis była błyskawiczna, ale nie taka, jakiej Konieczny się spodziewał. Moderatorzy platformy po 5 minutach od publikacji postanowili... usunąć jego post i nałożyć ograniczenia na konto, ponieważ... "miał promować niebezpieczne organizacje".
Dostał blokadę od Faceboka za wpis ostrzegający przed oszustwem
Ekspert opisał tę sytuację na Facebooku, a jego wpis odbił się szerokim echem w sieci. Administratorzy ponownie zareagowali w ekspresowym tempie, bo po kilku minutach wpis Koniecznego znów był dostępny, a ograniczenia na jego profilu zostały zdjęte. Mimo tego fałszywy fanpage sklepu komputerowego jeszcze w czwartek wieczorem był dostępny. W piątek rano ostatecznie go usunięto.
Naprawdę nie mam innych słów na opisanie tego, co się stało niż: "ja pi****lę..."
– gorzko podsumował Konieczny w artykule opublikowanym na "Niebezpieczniku".
Założyciel serwisu zajmującego się cyberbezpieczeństwem zwrócił uwagę, że opieszałość Facebooka w kwestii blokowania nieodpowiednich publikacji może trwać do momentu, gdy nie zostanie to uregulowane prawnie.
Facebook i inne tzw. BigTechy powinny odpowiadać finansowo za szkody, które wynikają z fałszywych reklam i impersonifikacji. Nic tak nie usprawnia moderacji jak widmo kar. Tak, drogie Google, Twoich reklam w wynikach wyszukiwania i scamerskich adsów (fałszywych reklam - przyp. red.) na YouTube też to dotyczy
– twierdzi Piotr Konieczny.
Autor: Hubert Wiączkowski