Podróżowała z prochami rodziców. Urnę trzymała w bagażu, który zaginął!

Ta podróż z pewnością nie należała do najłatwiejszych dla pewnej kobiety, która leciała do Irlandii. To właśnie tam chciała pożegnać zmarłych rodziców, a urnę z prochami wiozła ze sobą. Niestety, na lotnisku okazało się, że bagaż pasażerki zaginął...

Donna O'Connor i podróż do Irlandii

O wyjątkowym nieszczęściu może mówić jedna z mieszkanek Irlandii, która wróciła na wyspę ze Stanów Zjednoczonych. Donna O'Connor – bo właśnie o niej mowa – podróżowała samolotem z międzylądowaniem w Kanadzie. Pasażerka miała ze sobą wyjątkowy bagaż – przewoziła bowiem urnę z prochami rodziców, którzy zginęli w wypadku. Uroczystości żałobne miały odbyć się właśnie w Irlandii, stąd też Donna z najwyższym niepokojem przyjęła informację o tym, że po wylądowaniu nie ma jej rzeczy! Jak się okazało, walizka z cenną dla niej zawartością najprawdopodobniej została w Toronto…

„Cały czas myślałam – gdzie są moi rodzice?”

Przez kolejne dni Donna O’Connor pojawiała się na irlandzkim lotnisku po to, by działać w sprawie odzyskania zaginionego bagażu.

Świadomość, że nie wiem, gdzie są prochy moich rodziców, była dla mnie tak przerażająca. Cały czas myślałam – gdzie są moi rodzice?

– relacjonowała w rozmowie z BBC.

Po ośmiu dniach od odkrycia braku przesyłki kobieta wreszcie usłyszała dobre wieści – pracownicy Air Canada przekazali informację o odnalezieniu jej własności. Szybko pojawił się jednak kolejny problem: bagaż – zamiast do Irlandii – trafił do… Chicago!

Niestety swoje mieszkanie w Chicago wynajęłam, ponieważ planowałam zostać w Irlandii na dłużej

– wyznała pasażerka.

Finalnie walizka szczęśliwie trafiła na lotnisko w Dublinie, a Donna mogła wypełnić ostatnią wolę jej rodziców: prochy zmarłych zostały rozsypane na rodzinnej wyspie.

Źródło: Karol Żak/rmf.24.pl/bbc.com.

Autor: Sabina Obajtek

Komentarze
Czytaj jeszcze: