fot. Shutterstock
Strefy płatnego parkowania w polskich miastach
Żadnego polskiego kierowcy, który porusza się po miejskich ulicach, nie zdziwi widok parkometru i płatnych miejsc parkingowych. Nie tylko w ostatnim czasie pojawia się ich coraz więcej, ale magistraty prężniej inwestują w automatyzację kontroli stref płatnego parkowania. Doskonały przykład na to widać w stolicy, gdzie po miejscach objętych płatnym parkingiem przejeżdżają specjalne pojazdy, wyposażone w skanery tablic rejestracyjnych.
Warto zaznaczyć, że kierowca, który nie posiada biletu parkingowego, musi głęboko sięgnąć do portfela. Każdy tego typu incydent kończy się dla kierującego karą w wysokości ok. 150-300 zł przyznawaną przez lokalny zarząd dróg miejskich. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, tylko w tym roku w Warszawie odnotowano ponad 183 tys. przypadków nieopłaconego parkowania. Oznacza to, że za „nielegalny” parking każdego dnia kontrolerzy wyłapują ok. 500 samochodów.
Aby ominąć płatne parkowanie, parkują na… zakazie
Wiadomo, że kierowcy w Polsce słyną z ogromnego sprytu. Nie inaczej mogło stać się w przypadku warszawiaków siedzących za kierownicami. Niektórzy kierujący nie tylko nie wnoszą opłaty za postój w strefie płatnego parkowania, ale też zostawiają swój pojazd… w miejscach niedozwolonych, np. na obszarach wyłączonych z ruchu, chodnikach lub ścieżkach rowerowych. Dzięki temu są w stanie uniknąć kary za… brak biletu parkingowego. Dlaczego tak się dzieje?
Przypomnijmy, że w Warszawie za strefę płatnego parkowania odpowiada Zarząd Dróg Miejskich. To właśnie ta instytucja kontroluje wnoszenie opłat za parking oraz egzekwuje ich nieuregulowanie. Kontrolerzy parkingowi nie mają jednak uprawnień do karania kierowców za nieprawidłowe parkowanie w miejscu niedozwolonym. Teoretycznie kierowca, który nie zostawi swojego pojazdu na płatnym miejscu parkingowym, nie parkuje w strefie płatnego parkowania.
Parkowanie na zakazie bardziej się opłaca?
Jedynym organem, którzy może ukarać takiego kierującego, jest straż miejska lub policja. Widząc zaparkowany w ten sposób samochód, pracownicy ZDM mogą jedynie rozłożyć ręce i wezwać funkcjonariuszy, bowiem do ich kompetencji należy tylko weryfikowanie, czy w samochodzie znajduje się bilet parkingowy. A wcale nie jest wykluczone, że do przyjazdu straży miejskiej lub policji kierowca parkujący w niewłaściwym miejscu zdąży wrócić do pojazdu i odjechać.
To nie wszystko, bowiem ta sprytna metoda ma też swoje finansowe uzasadnienie. Mandat za pozostawienie samochodu w miejscu do tego nieprzeznaczonym wynosi od 100 do 300 zł. W niektórych miastach jest to kara znacznie niższa niż ta otrzymywana za brak biletu parkingowego. Naszym zdaniem najlepiej jednak po prostu wnieść opłatę za parking, aby przypadkiem nie narazić się na… odholowanie samochodu, bo wtedy zapłacimy kilkukrotnie więcej, niż za parkowanie.
Autor: Hubert Wiączkowski