Polskie zamki i twierdze wzbudzają zachwyt nie tylko architekturą, ale przede wszystkim wiążącą się z nimi historią. Dotyczące ich legendy i podania są wciąż żywe i pobudzają wyobraźnię do działania. Mroczne korytarze, kręte schodki prowadzące do wież, zwodzone mosty, warownie i lochy przenoszą nas w inny świat. A w niektórych polskich zamkach wieje prawdziwą grozą – po zmroku z zakamarków wyłaniają się przeróżne zjawy, a od ścian odbija się echo mrożących krew w żyłach odgłosów. Wbrew pozorom to nie Biała Dama budzi największą grozę – znacznie straszniejsze jest spotkanie z rycerzami bez głów czy łańcuckim diabłem. Kto ma ochotę na zwiedzanie z ciarkami na plecach, koniecznie powinien wybrać się do jednego z nawiedzonych zamków.
Zamek w Malborku
Twierdza wzniesiona przez zakon krzyżacki była rezydencją wielkich mistrzów. Przez wieki oblegały ją różne wojska (m.in. polskie, szwedzkie), a w trakcie II wojny światowej została w 60% zniszczona podczas walk Niemców z Armią Czerwoną. Zamek wielokrotnie był "świadkiem” dziejowej zawieruchy, krwawych walk i śmierci wielu rycerzy oraz żołnierzy. Pod koniec XX wieku został odbudowany i wzbudza zachwyt setek tysięcy osób, które odwiedzają go każdego roku. W korytarzach niosą się głuche odgłosy kroków oraz echo rozmów. Nic dziwnego, że w trakcie jego zwiedzania wyobraźnia podsuwa różnorodne wizje. Wiele osób uważa, że w zamku straszy, a po zmroku można w nim usłyszeć przerażające odgłosy. Ponoć przechadzają się po nim rycerze, którzy głowy trzymają pod pachami… Według legendy w każdą grudniową noc w okolicach zamku można też spotkać upiornego konia bez głowy, który straszył w podziemiach malborskiej twierdzy. A gdyby komuś było mało, to Muzeum Zamkowe od czasu do czasu urządza mroczne zwiedzanie i spotkania z duchami, w trakcie których obecność zjaw, zmarłych rycerzy i duchów jest gwarantowana.
Zamek w Pieskowej Skale
Niezwykle urokliwy zamek położony na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego skrywa w sobie mroczny sekret. Gdy tylko wybije północ, z komnat i korytarzy dobiegają dźwięki, które mrożą krew w żyłach – jęki, płacz i odgłosy bitew. Ponoć czasem na zamku można też dostrzec postać w ciemnej pelerynie. Uważa się, że to duch Krzysztofa Szafrańca – wyrodnego szlachcica, który zamiast bronić ojczyzny, rabował okoliczne wsie. Według legendy z pobliskiej skały skoczyła i zabiła się uciekająca przed gwałtem kobieta.
W zamku straszy też ponoć duch Dorotki – młodej dziewczyny, która nie chciała wyjść za mąż za ojca Krzysztofa Szafrańca. Po ucieczce zamknięto ją w baszcie, gdzie zmarła z głodu (przez pewien czas wdrapywał się do niej ukochany pies, który przynosił jej resztki jedzenia – stąd nazwa zamku).
Zamek w Łańcucie
Przepiękna magnacka rezydencja otoczona bujnym ogrodem każdego roku przyciąga setki turystów. Mile widziani są także ci żądni wrażeń – ponoć w zamku straszy "Diabeł" – duch Stanisława Stadnickiego, nazywanego największym warchołem Rzeczpospolitej szlacheckiej. Magnat "zasłynął" wszczynaniem okolicznych wojen, paleniem wsi i torturowaniem pojmanych jeńców. Zgodnie z podaniami, potrafił zakopać człowieka żywcem albo obedrzeć go ze skóry. Nic dziwnego, że ludzie uznali, że zaprzedał duszę diabłu – stąd wziął się jego przydomek. Od kiedy zginął w potyczce, straszy na zamku, a także na ulicach Łańcuta, gdzie można dostrzec jego zjawę galopującą na koniu…