"To był taki instynkt od razu, żeby zareagować jako pracownik miejski. Zobaczyłem płomień, zobaczyłem w powietrzu dziecko, że trzyma się rękami parapetu i ludzi, którzy chcieli, aby dziecko skoczyło na rozłożoną kurtkę" – relacjonuje Łukasz Jastrzębski pracownik MPO. Ludzie chcieli, żeby chłopak skoczył z 6 metrów na ziemię no ale, że my firmie mamy Sprintery z dużą paką, więc od razu wpadło mi do głowy, że to się może przydać. Pomyślałem, że jak podjadę i wyjdę na pakę, to ściągnę to dziecko.
I tak też się stało, pojazd MPO z impetem wjeżdża na posesje pod trzymającego się gzymsu 12-latka.
Okazuje się, że pożarem objęte jest 3 piętro budynku wielorodzinnego. Strażacy, którzy niebawem dojeżdżają na miejsce ewakuują z domu przy ul. Klasztornej dodatkowe dwie osoby. 12-latek z poparzeniami, podtruty dymem oraz jedna z kobiet trafiają do szpitala.
"Tutaj możemy mówić o bardzo brawurowym, skutecznym, rozsądnym działaniu pracownika spółki miejskiej. Bardzo tutaj gratulujemy jego postawy i cieszymy się, że jego akcja przyniosła takie rezultaty" – dodaje bryg. Paweł Karpowicz oficer prasowy Komendy Miejskie Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie w rozmowie z dziennikarzem RMF MAXX Przemysławem Błaszczykiem. Z budynku w czasie prowadzonych działań ewakuowano jeszcze dwie osoby. Jedną z trzeciego piętra, czyli z tego poziomu, na którym był pożar. Wyprowadzono kobietę w kapturze ucieczkowym. W mieszkaniu także znajdował się kot i on również został ewakuowany na zewnątrz – przyznaje brygadier Karpowicz.
"Do takich sytuacji dochodzi raz na jakiś czas, że ktoś potrzebuje pomocy, a nasz pracownik akurat jest w pobliżu. No i były już takie sytuacje, tak jak z panem Łukaszem. Była sytuacja, kiedy na Rondzie Mogilskim zaczął płonąć samochód, a akurat stała polewaczka na światłach. No to nasz kierowca, po prostu niewiele myśląc i tylko kierując się chęcią pomocy, wyprzedził tą panią, której samochód się palił i zaczął gasić przy pomocy polewaczki. No i to są takie naturalne zachowania, że są tacy ludzie, którzy w sytuacji zagrożenia czyjegoś życia po prostu od razu reagują" – przyznaje Piotr Odorczuk z MPO.


fot. Michał Gurgul
Autor: Przemysław Błaszczyk





