Autor tłumaczy w opisie filmu, że chciał zobaczyć co stanie się, gdy po prostu zacznie sklejać ze sobą zapałki. Po jakimś czasie zauważył, że cały ten proces zmierza do powstania gigantycznej kuli. Kleił cierpliwie dalej i ta zabawa zajęła mu podobno kilka miesięcy. Ostatecznie zużył na swoje dzieło 42 tysiące zapałek! Gdy w końcu złapał swojego "króliczka" w jego głowie pojawił się inny plan. Postawił kilka kamer, w tym jedną w slow motion i zarejestrował coś, co powinno usatysfakcjonować każego, domorosłego "piromana"