Tragiczny koniec domowej hodowli lwów. Drapieżnik zabił właściciela

Do tragicznych wydarzeń doszło w czeskiej miejscowości Zdiechov na południu kraju. Jak podają zagraniczne media, właśnie tam lew hodowany nielegalnie zabił swojego właściciela.

Tragiczny finał nielegalnej hodowli lwów

33-letni hodowca – Michal Praska – na prywatnym terenie wybudował ogrodzony wybieg - tam trzymał parę lwów – dziewięcioletniego samca i trzyletnią samicę. To właśnie ten pierwszy drapieżnik miał zaatakować ze skutkiem śmiertelnym mężczyznę. We wtorek rano jego ciało znalazł ojciec.

Możemy potwierdzić, że na miejscu są martwy hodowca i dwa lwy. Po porozumieniu się policji z pracownikami zoo w Zlinie drapieżniki zastrzeliliśmy, co uznano za najbezpieczniejszy sposób wejścia na wybieg. Żaden z lwów nie wydostał się w trakcie incydentu poza wybieg, nie zaistniało zatem zagrożenie dla obywateli – przyznała w rozmowie z prasą - Lenka Javorkova, rzeczniczka policji kraju zlińskiego.

Lwy zostały zastrzelone przez funkcjonariuszy z jednostki interwencyjnej z Brna. Jak podają media, to nie pierwszy raz, kiedy drapieżnik był agresywny w stosunku do hodowcy. Mężczyzna kilkukrotnie zgłaszał się do szpitala z obrażeniami po atakach zwierzęcia.

Mężczyzna był świadomy niebezpieczeństwa

Prasek kupił lwa w 2016 roku, a lwicę w ubiegłym roku roku. Wybudował im specjalnie ogrodzone wybiegi w miejscowości Zdechov. Co ciekawe, mężczyzna nie miał zgody służb weterynaryjnych na prowadzenie hodowli: „Powodem był brak zezwolenia budowlanego na kwaterę z wybiegiem” - wyjaśnił zastępca rzecznika Państwowego Zarządu Weterynaryjnego Petr Majer.

33-latek był już kilkukrotnie karany za to grzywnami, jednak władze nie miały prawnej mocy, by zabrać mu zwierzęta siłą. Zgodnie z czeskimi przepisami interwencja służb weterynaryjnych jest dopuszczalna tylko w sytuacji, gdy zwierzęta są dręczone, maltretowane czy przetrzymywane w złych warunkach – w tym przypadku tego nie stwierdzono.

„To oczywiście smutne wydarzenie, ogromne nieszczęście, niemniej jednak hodowca powinien być świadomy niebezpieczeństwa. Specjaliści zwracali mu uwagę, że hodowla jest ryzykowna” - powiedział agencji CTK naczelnik gminy Zdiechov Tomasz Kocourek.

 

Autor: Katarzyna Solecka

Komentarze