59-letni Amerykanin przez kilkanaście lat opiekował się swoim ojcem, który chorował na Alzheimera. Po śmierci ojca postanowił wypełnić jego ostatnią wolę. Razem z sześcioma żałobnikami wypłynął na Jezioro Górne w stanie Michigan. To właśnie tam jego ojciec pragnął, aby jego prochy zostały rozsypane. W czasie ceremonii pogrzebowej Robert Luis razem z uczestnikami wypadli za burtę łodzi. 59-latkowi niestety nie udało się przeżyć. Utonął w głębinach jeziora. Prochy ojca, których syn nie zdążył rozsypać, zostaną złożone w grobie matki Luisa.