Brytyjczyk sam przejechał przez kilkanaście krajów
Prawie cztery miesiące zajęła 23-letniemu Joshowi Reidowi rowerowa podróż z Szanghaju do jego rodzinnego Newcastle w Anglii. Mężczyzna chciał jak najszybciej pokonać trasę, więc starał się maksymalnie zmniejszyć obciążenie. Nie wziął z sobą nawet namiotu.
Czasami nocował w hostelach, ale nie raz zdarzyło mu się spać pod chmurką. W swoim małym bagażu znalazł jednak miejsce na drona. Dzięki temu urządzeniu dokumentował swoją podróż. W niektórych krajach posiadanie dronów przez cywili jest zakazane. By uniknąć nieprzyjemności, rozkręcał sprzęt w chwilach, gdy wjeżdżał do miast.
W czasie swojej podróży pokonał 15 000 km! Dziennie przejeżdżał ponad 300 kilometrów. Jedwabnym szlakiem dotarł do Ałmaty w Kazachstanie. Potem pedałował przez Kirgistan, Tadżykistan, Uzbekistan, Gruzję i Turcję. Jego trasa wiodła następnie przez Bułgarię, Serbię, Węgry, Austrię, Niemcy, Luksemburg, Belgię, Holandię i wreszcie Anglię.
Rowerzysta skorzystał też z małej „podwózki” przez Morze Kaspijskie. Gdyby nie wybrał morskiej trasy, alternatywą byłaby jazda przez Iran. Kraj ten Brytyjczyk uznał za zbyt niebezpieczny i zdecydował się wsiąść na statek. Całą podróż Anglik relacjonował na swoim blogu.
Rowerową pasją zaraził go ojciec
Jak podkreślił w rozmowie z portalem Bameurope.it, kolarstwo to największa miłość jego życia. Odziedziczył ją w genach. Jego ojciec - Carlton Reid, dziennikarz i entuzjasta kolarstwa – przez rok jeździł po bliskowschodnich pustyniach. Pasję do tego sportu zaszczepił synowi. To on zabrał go w pierwszą daleką rowerową podróż. 7-letni Josh przejechał wówczas przez cały Luksemburg.
Autor: Katarzyna Krzyżak-Litwińska