Tyle dni, tyle lat obok siebie, tyle razy była pomoc w potrzebie
Wir wydarzeń wszystko było luks, nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks
Masz mózg, masz serce, masz werwę, ale masz też ręce pazerne
Pomyślałeś -przyjaźń poświęcę, za tę cenę będę miał więcej
Wiesz, ja do tego mam proste podejście, a ty jeszcze krytykujesz mnie na mieście
Po co było deklarować konkretnie? Prawdziwi robią to bezszelestnie
Byłeś tym, kto gloryfikował przyjaźń, Nawet ZIP Skład tyle o tym nie nawijał
Klimat sprzyjał, zarobkowa ekipa i zdrowa, mogłeś więc perorować
Po co hasła i wszystkie te słowa? Lepiej w ciszy lojalności dochować
Czy to strach, czy zawiści choroba? Trudno się dziś we wszystkim zorientować
Może powinienem ci podziękować, bo pokazałeś mi prawdziwy obraz
Zawiodłeś - co tu świrować, cóż, nigdy nie wiesz kiedy czai się sztruks
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks, tyle wielkich, konkretnych przeszkód
Dobrze wiesz, tych prawdziwych bierz, tutaj musi czysto być
Prowadząc pod ścianę wiążesz mi oczy, czuję jak wolno bije mi serce
Planeta wciąż coraz szybciej się toczy, idę powoli, a czuję, że biegnę
Wiem dobrze, że gdybym podskoczył, stanie się to w zepsutym tempie
Ziemia zrobi ze cztery obroty, a ja spadnę dokładnie w to samo miejsce
Tyle razy mówiłeś o prawdzie, ani razu nie powiedziałeś prawdy
Tyle razy brzmiałeś poważnie, nigdy jednak nie byłeś poważny
Tyle razy mówiłeś wyraźnie - liczy się fason, sznyt, gust
Dziś widzę, że to gruby sztruks
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks, tyle wielkich, konkretnych przeszkód
Dobrze wiesz, tych prawdziwych bierz, tutaj musi czysto być