"Akcja jest trudna ze względu na kilka czynników. Po pierwsze tych chłopców trzeba wyprowadzić z jaskini, która ma długość prawie 4 kilometry. Dla doświadczonego nurka jest to już zaadnie trudne, a co dopiero dla osób, które nigdy nie nurkowały, nigdy nie miały do czynienia z nurkowaniem. Druga rzecz - widoczność w tej jaskini jest praktycznie zerowa. Woda, która się tam znalazła, jest to woda opadowa, w związku z czym niesie ze sobą duże ilości substancji mineralnych, które tą widoczność ograniczają praktycznie do zera"
- mówi w rozmowie z naszym dziennikarzem Piotrem Bułakowskim doświadczony płetwonurek kpt. Mariusz Zakrzewski, koordynator ds. ratownictwa wodnego Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Olsztynie.
Chłopcy wraz z trenerem są wydobywani na powierzchnię jeden po drugim. Ma to zająć 2-3 dni.
Przypomnijmy, zaginięcie grupy jedenastu młodych piłkarzy zgłoszono 23 czerwca. Chłopcy w wieku 11 - 16 lat, wraz z trenerem, weszli do jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang Rai, w północnej części kraju. To tak naprawdę rozległy kompleks jaskiń, który ciągnie się w nieznanym jeszcze ludzkości kierunku. Nikt do tej pory nie przebadał dokładnie tego miejsca. O sprawie pisaliśmy wcześniej TUTAJ.
Więcej przeczytacie na RMF24.pl.