"Latanie na flyboardzie to szaleństwo"
Wynalazca wpadł do morza podczas podejścia do lądowania na platformie, na której miał zatankować paliwo. Jak informuje jego ekipa techniczna, nic mu się nie stało.
Franky Zapata planował przelot na godzinę 6:00 rano, ale ze względu na warunki pogodowe przesunął start. Ostatecznie wystartował kilka minut po godzinie 9:00. Jego flyboard przypomina taboret z silnikiem, z przytwierdzonymi butami. Człowiek może nim latać nawet z prędkością 200 kilometrów na godzinę.
Latanie na flyboardzie to szaleństwo. Czujesz, że całe ciało frunie. Czujesz jak strumienie powietrza opływają ci ręce - możesz nimi sterować. To szaleństwo trudne do opisania. Jedyne doznanie, o którym trzeba powiedzieć, to ból. Czujesz jakbyś płonął, palą cię nogi, brzuch. To też czynność wymagająca wysiłku fizycznego. Kiedy ludzie patrzą jak latam, wydaje im się, że to łatwe, a ja używam całej swojej siły- opowiada francuski śmiałek.
35 litrów paliwa lotniczego w plecaku wystarcza tylko na 6 minut lotu
Zapata wystartował z francuskiego Sangatte i wyląduje po drugiej stronie kanału La Manche w rejonie St. Margarets Bay. Po drodze będzie musiał wylądować na towarzyszącym statku i zatankować, bo 35 litrów paliwa lotniczego w plecaku wystarcza tylko na 6 minut lotu, a cały ma trwać 20 minut. Zgodnie planem, Zapata ma pokonać 36 kilometrowy odcinek z prędkością 140 km/h. Przeleci 15-20 metrów nad powierzchnią wody.
Louis Bleriot 25 lipca 1909 roku jako pierwszy człowiek na świecie pokonał jednopłatowym samolotem własnej konstrukcji Blériot XI kanał La Manche.
Zapata wzbudził zaciekawienie na całym świecie, gdy 14 lipca jako "latający żołnierz" frunął na Flyboardzie Air nad Paryżem podczas defilady wojskowej zorganizowanej z okazji francuskiego święta narodowego.
Autor: Joanna Potocka/RMF24