Od dwóch miesięcy, co jakiś czas pojawiają się kolejne doniesienia na temat tego, jak Beata Tadla i Jarosław Kret radzą sobie po rozstaniu. Oczywiście, nie brakowało nerwowej wymiany zdań na wizji czy drobnych złośliwości z obu stron. Jednak wydaje się, że dziennikarze powoli wracają do spokojnego trybu pracy - bez publicznego żalu do siebie nawzajem.
Okazuje się, że dziennikarka ma ogromne wsparcie przyjaciół i rodziny, a w szczególności swojego 17-letniego synu. Jan Kietliński został niedawno zapytany o relacje mamy. Chłopak nie krył swojej niechęci do publicznych wypowiedzi na temat życia prywatnego dziennikarki, jednak przyznał, że w związku z pracą zawodową i treningami do "Tańca z gwiazdami" jest zmęczona, ale wszystko wraca do normy. W rozmowie z Super Ekspressem przyznał również, że dopilnuje tego, by jego mama była szczęśliwa:
Nie będę opowiadał publicznie o życiu mojej rodziny, ale wiem, że mama potrzebuje i zasługuje na kogoś innego. Nie ma co doszukiwać się tu skandali, rozstali się jak miliony innych par. Tak może miało być. Wiele rzeczy wróciło do normy, a zarazem zupełnie zwariowało. (…) Mam nadzieję, że mama w końcu znajdzie kogoś, kto zasługuje na nią, kto jest wartościowy. Wiem, że mama potrzebuje stabilności, bezpieczeństwa pod każdym względem, spokoju i mnóstwa miłości. Potrzebuje kogoś poukładanego, towarzyskiego, empatycznego. Będę ją wspierał i pilnował, by podejmowała właściwe decyzje. Będę jej przyzwoitką, jednak nie tylko ja. Mama ma wspaniałych przyjaciół, którzy są w moim życiu od zawsze. Taka przestroga dla ewentualnego kandydata.