Statek marynarza uległ zniszczeniu. On sam utknął na bezludnej wyspie
64-letni Bahamczyk wybrał się w rejs żaglówką. W pewnym momencie podróży jego statek uległ uszkodzeniu. By nie zginąć na morzu, postanowił kierować się ku najbliższemu stałemu lądowi. Okazało się, że trafił na zupełnie niezamieszkałą wyspę. Na szczęście w porę znalazła go amerykańska straż przybrzeżna.
Żeglarz z Bahamów, jak informuje w social mediach USCGSoutheast, miał doświadczenie na morzu i był dobrze przygotowany na wyprawę. Miał przy sobie flary, które wystrzelił. W ten sposób zauważył go helikopter straży przybrzeżnej, który przelatywał nieopodal.
Straż przybrzeżna Stanów Zjednoczonych zauważyła niesprawną żaglówkę w pobliżu Cay Sal, z której strzelano flarami
– napisali na Twitterze przedstawiciele służb mundurowych z USA.
Rozbitka uratowała amerykańska straż
Strażnicy przystąpili do akcji ratunkowej. Najpierw zrzucili rozbitkowi wodę, jedzenie i radio. Gdy udało się im już uzyskać łączność z mężczyzną, który od trzech dni przebywał na wysepce Cay Sal, ewakuowano 64-latka. Kiedy Bahamczyk był już bezpieczny, jedna z łodzi straży przybrzeżnej wyruszyła, by przyholować niesprawną żaglówkę.
Jesteśmy dumni, że uratowaliśmy życie temu człowiekowi
– mówił oficer wachtowy straży przybrzeżnej sektora Key West w rozmowie cytowanej przez stację telewizyjną News Dev Craig.
Ta sprawa jest doskonałym przykładem tego, dlaczego na statku należy mieć odpowiedni sprzęt bezpieczeństwa. Bez zobaczenia rozbłysku flar sprawa mogła nie zakończyć się pomyślnie
– dodał marynarz.
Cay Sal to malutka, niezamieszkała wyspa położona na Oceanie Atlantyckim między Florydą, Kubą i Bahamami. Przedstawiciele amerykańskiej straży przybrzeżnej podkreślają, że choć jest bezludna, to strażnicy regularnie patrolują z lotu ptaka jej okolice.